Najpierw był romans i plany na przyszłość. Potem setki SMS-ów z pogróżkami, dziwaczne „listy gończe” i sądowe sprawy.
24-letni Janusz K. (z gminy Drelów) przez ponad rok był narzeczonym 22-letniej Mireli J. (z gminy Wisznice). Idylla trwała w najlepsze. – Dawałem Januszowi pieniądze na perfumy, paliwo i kartę telefoniczną. Mirelka prosiła. Później śmieli się ze mnie policjanci i prawnicy w sądzie, że byłem niezłym sponsorem, który na siebie bicz ukręcił. Teraz niedoszły zięć ciąga mnie po sądach – nie kryje rozgoryczenia Jan J., rolnik z gminy Wisznice.
Wojna się zaczęła, gdy młodzi zerwali. Wkrótce pan Jan otrzymał prawie 400 SMS-ów. A w nich groźby, że ktoś go spali lub podłoży bombę. Podobne SMS-y z jego imieniem i nazwiskiem w podpisie, dostali też inni ludzie m.in. bialska znana lekarka.
Spokój trwał krótko. Już na Walentynki 2006 roku rodzina J. znalazła w prasie życzenia: „Noce spędzone bez Ciebie, są jak czarne chmury na niebie. Zimno i pustka mnie otacza, tęsknota się we mnie nawraca. Januszowi Mirela.” Jana J. nękały ogłoszenia w pismach o wyprzedaży majątku i taniego samochodu. Telefon dzwonił jak oszalały. Rolnik rozchorował się na serce. Urszula Szymańska, prokurator rejonowy w Parczewie, informuje, że policja wyjaśnia tę sprawę. A w radzyńskim sądzie kurator sprawdza zachowanie Janusza K.
Jego ojciec twierdzi tymczasem, że syn nie szykanuje rodziny byłej narzeczonej. Mówi, że to oni są ofiarami nagonki. Na dowód pokazuje zafoliowaną kartkę z fotografią syna i czymś w rodzaju listu gończego za nim za rzekome gwałty. – Ta kartka wisiała obok przystanku w naszej wsi. Chodzi o zepsucie synowi opinii – mówi Jan K. Ostatnio jego syn z tego powodu wystąpił z prywatnym oskarżeniem wobec niedoszłego teścia. Zarzuca mu szkalowanie i sfabrykowanie „listów gończych”. Sąd rozpoczął kolejną sprawę.
– Czuję się pomówiony! To podłe! On siłą wciska we mnie, że ja miałem zabawiać się w wieszanie kartek – odpowiada Jan J.