Nadzór straci sens i leśni złodzieje bezkarnie będą pustoszyć drzewostan. Tego obawiają się leśnicy z likwidowanych placówek.
W Janowie Podlaskim i Klonownicy nie będzie od 1 stycznia samodzielnych leśnictw. Pierwsze, którego pracownica przeszła na emeryturę, będzie przyłączone do Cieleśnicy, drugie do odległego leśnictwa Szadek w lasach kijowieckich. Reoraganizacja ma usprawnić pracę, co zaowocuje oszczędnościami. - Nie będzie zwolnień. Małe, jednoosobowe leśnictwa są obciążone i niewydajne. W razie urlopu obsługują je leśnicy z sąsiedztwa, co zwiększa ich obowiązki i trzeba za nie dodatkowo płacić. A tak jak leśniczy będzie odpoczywał, wszystkim zajmie się podleśniczy za te same pieniądze - to jeden z argumentów przemawiających "za” według Pawła Ligaja, nadleśniczego z Białej Podlaskiej.
- U nas restrukturyzacja potrwa do 2005 roku. Robimy to stopniowo poprzez naturalne przesunięcia. Jedni odchodzą na emeryturę a na ich miejsca przychodzą młodzi. Natomiast okoliczne leśnictwa są do nich przyłączane. Dotyczy to trzech leśnictw - informuje Krzysztof Hołowiński, nadleśniczy z Radzynia Podlaskiego. Podkreśla, że nie planuje redukcji zatrudnienia. - Zobaczymy po czasie, jakie to przyniesie skutki ekonomiczne - dodaje.
Nie może natomiast zagwarantować etatów dla wszystkich Tadeusz Charkiwicz, nadleśniczy z Sarnak. Z 11 istniejących tam leśnictw do końca 2004 roku pozostanie 8 - dwa jednoosobowe i 1 dwuosobowe będą zlikwidowane. Nie wiadomo, czy pracujący tam znajdą zajęcie gdzie indziej. Tym, którzy pozostaną, przybędzie obowiązków. Trudniej upilnować tak rozległy teren, a nadzór i gospodarka leśna muszą się odbywać.