Dyrektorki czterech szkół znalazły się w grupie siedmiu osób oskarżonych o oszustwo i wyłudzenie wielotysięcznych dotacji na szkolenia rolnicze.
W latach 2002-2003 dyrektorki były mamione przez właściciela kilku firm z powiatu parczewskiego obietnicą, że dostaną dla szkół sprzętu komputerowy. W zamian podjęły się organizowania dotowanych z publicznej kasy szkoleń dla ludności wiejskiej. Bialska prokuratura okręgowa odkryła jednak, że organizowano jedynie kursy komputerowe. Szkolenia agroturystyczne i rolnicze były fikcyjne. I skierowała sprawę do sądu.
Jednym z instruktorów kursów miał być dyrektor muzeum z Włodawy, Marek B. - To on pomógł mi w wypełnieniu wniosków i w załatwieniu spraw w gminie - opowiada Grażyna K. - Podobnie jak inne dyrektorki, tylko zlecałam wykłady firmie z Parczewa. Podpisywałam umowy i zapewniałem salę wykładową z telewizorem. Cieszyłam się, gdy później dostaliśmy za to trzy komputery, skaner, drukarkę i nagrywarkę.
Z Grażyną K. na ławie oskarżonych zasiądzie jeszcze sześć osób. Prokuratura postawiła im szereg zarzutów związanych z wyłudzaniem w 2002 i w 2003 roku dotacji na fikcyjne szkolenia: trzy w Zespole Szkół w Sławatyczach, po dwa w Zespole Szkół-Gimnazjum w Hannie i Publicznym Gimnazjum w Sosnówce oraz jednego w Szkole Podstawowej w Holeszowie.
Dyrektorki miały poświadczać "instruktorom” dokumenty, z których wynikało, że przez 70-80 godzin nauczali dziesiątki rolników tworzenia gospodarstw ekologicznych i agroturystycznych. Tymczasem - twierdzi prokuratura - swoją aktywność ograniczali do dwugodzinnych pogadanek o Unii Europejskiej. Brali za to po 1700-2500 zł. Dziesięcioprocentowy zysk ze "szkolenia” trafiał z Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa oraz urzędów gmin do firm Wojciecha B., który dziś siedzi w więzieniu za molestowanie nieletnich. W akcie oskarżenia kwota wyłudzeń za fikcyjne szkolenia sięga 22, 4 tys. zł.
- Kiedy na listach brakowało wpisu dwóch osób, podpisałam się za nie. Pan Marek B. ostrzegał, że w innym przypadku nie dostanę sprzętu. Cóż ja złego zrobiłam? Na setkach szkoleń BHP i innych kursach ludzie wpisują się na listach za kolegów. To norma. Współczuli mi nawet policjanci - mówi Grażyna K.
Ma nadzieję, że sąd uzna znikomą szkodliwość czynu, który nie przyniósł jej profitów lecz pomógł szkole zdobyć upragnione komputery.
Oskarżonym grozi kara od 6 miesięcy do ośmiu lat pozbawienia wolności.