- Prawie we wszystkich działach administracji i organów ścigania jest podnoszona sprawa niedoboru kadr. Podobnie jest w służbie celnej. Mianowanie mnie dyrektorem bialskiej służby celnej od 1 maja nie było lekiem na niedobór kadr. Trudno mi oceniać wcześniejszy nabór celników w dotychczasowym UC w Białej Podlaskiej. Nie czuję się upoważniony. Jestem przekonany, że nabór był dokonywany zgodnie z kryteriami zakładającymi odpowiednie wykształcenie, uczciwość potencjalnych kandydatów i cechy ich osobowości. Należy jednak spodziewać się zwiększenia obsady etatowej. Nie chciałbym oceniać sytuacji i podawać liczb. Nie czuję się przygotowany. Trzeba myśleć nad pełnym wykorzystaniem dotychczasowych możliwości kadrowych. To w Koroszczynie dzięki innowacyjnym działaniom był możliwy postęp. Niedawno od 10 do 30 procent celników na zachodniej i południowej granicy deklarowało w ankiecie chęć przeniesienia się w przyszłości na granicę wschodnią.
• W minionym roku podczas krajowego spotkania dyrektorów urzędów celnych szefowie wschodnich jednostek przyznali, że ocena ochrony celnej przejść kolejowych jest negatywna. Co pan zrobi, aby naprawić tę sytuację?
- Dysponujemy zbyt małymi środkami aby tam kontrola była dokonywana w pełni. Powinna jednak poprawić się jakość dozoru celnego w ruchu towarowym na kolei. Dotąd kierunki naprawy szły na ruch osobowy, gdzie łatwiej było o sukcesy kontrolne. Dużo trudniej o długą żmudną pracę przy kontenerach, która nie zawsze przynosi pożądane efekty.
• Czy wprowadzi Pan system usuwania z pracy celników popełniających wykroczenia podczas pełnienia służby?
- Wynika to z obowiązujących przepisów i zadań, które stoją przed dyrektorem Izby Celnej. Osobiście nie znam miejsc i osób, które to robią. I w żaden sposób nie jestem powiązany z osobami, które to czynią. Łatwiej mi więc będzie pewne problemy rozwiązywać i likwidować zło. Bialski urząd może pochwalić się osiągnięciami w zwalczaniu korupcji i patologii. Pracujemy nad mechanizmem kontroli wewnętrznej i działu operacyjnego.