W minionym wieku dzień wigilijny miał znaczenie magiczne. Wtedy niemal wszystkie czynności gospodarskie i domowe mogły przynieść zapowiedź szczęścia lub przykrości w przyszłym roku. Tak mówią kobiety z zespołu ludowego działającego przy Klubie Kultury w Hrudzie.
Najlepiej było, jak w wigilijny ranek przychodził mężczyzna, wróżyło to bogatszy rok. Kobieta mogła przynieść nieszczęście i zapowiedź, że w oborze urodzi się jałowica, a nie byczek.
Już z rana dzieci ubierały choinkę. Córki kręciły mak zważając przy tym, aby nie wylizać wałka, gdyż wtedy grozi im zamążpójście za łysego. Gospodyni spieszyła się, ponieważ opóźnienie wieczerzy wróżyło, że przez cały rok będzie mieć zaległości. Jeśli szybko udało się jej posprzątać, była pewna, że w przyszłym roku rychło wykosi się zboże i wykopie kartofle. Izba musiała być wymieciona, aby nie było chwastów w ogrodzie. Zamiatanie trzeba było zacząć od progu.
Marianna Jówko wspomina: - Na wieczerzę wigilijną trzeba było przygotować 12 dań. Ostrzegano - ilu potraw nie spróbujesz, tyle przyjemności ciebie ominie w nadchodzącym roku. W dzień wigilijny ojciec przynosił do izby pod jedną ręką kolędę a pod drugą sianko. Kolęda to snop kłosów zboża (zatykał ją za obraz). Kobiety podkładały pod opłatek siano. Dzieci pilnowały, kiedy pojawi się pierwsza gwiazdka. Jak zamigotała, od razu biegły, aby powiadomić dorosłych. Najpierw ojciec żegnał się i brał opłatek, aby podzielić się z domownikami od najstarszego do najmłodszego. Życzenia składano "jak umiano”. Odmawiano część pacierza - mówi Marianna Jówko.
Najpierw jedzono śledzia, później grzyby smażone, kisiel z owsa z olejem i cukrem, barszcz czerwony, kompot z suszonych owoców i racuchy. Rzadko były ryby. Gospodyni obsługiwała domowników stojąc, aby ją w czasie wykopków kartofli nie bolał krzyż. Babka zaś musiała w bezruchu siedzieć za stołem, by jak najwięcej kur w gospodarstwie zostało kwokami. Po wieczerzy nie wolno było sprzątać ze stołu, bo duchy przodków przychodzą w nocy, aby posilać się przy wigilijnym stole.
Panny wybiegały z domu i słuchały, z której strony pies zaszczeka - stamtąd będzie narzeczony. Wyciągały też sianko spod obrusa. Której kawałek najdłuższy, ta najpierw wyjdzie za mąż lub urodzi jej się najładniejszy len. Gospodarz zważał, aby o północy opłatek zanieść bydłu.•