Ma być lepiej z ratowaniem dzikich zwierząt w Białej Podlaskiej. Po petycji od stowarzyszenia w tej sprawie, urząd chce wyszkolić Straż Miejską.
Wszystko zaczęło się od tego, że w maju szerokim echem odbiła się sprawa trzech łosi błąkających się po mieście. Niestety, zwierzęta nie przeżyły, przeskakując przez wysokie ogrodzenia. A Straż Miejska zareagowała dopiero wtedy, gdy łosie już padły.
Po tym incydencie, w tegorocznym budżecie obywatelskim pojawiły się dwa podobne projekty dotyczące „eko-patrolu” w Straży Miejskiej. Żaden z nich nie zwyciężył, chociaż łącznie pomysły zdobyły ponad 1300 głosów. Jeden z nich autorstwa Andrzeja Halickiego i Marcina Dudzińskiego dotyczył doposażenia SM w samochód ze sprzętem do ratowania życia i zdrowia zwierząt, zwłaszcza tych dzikich.
Z kolei, niedawno do urzędu wpłynęła petycja od stowarzyszenia Wrażliwy Obywatel, by w przyszłorocznym budżecie wygospodarować pieniądze na taki właśnie sprzęt dla SM. „5 maja na płotach bialskich nieruchomości w cierpieniach swoje życie zakończyły trzy łosie” - przypominali autorzy petycji. Ich zdaniem, SM powinna być w pełni wyposażona i przygotowana do wypełniania swoich obowiązków.
Okazuje się, że ratusz zajmuje się tą sprawą. - Wydział gospodarki komunalnej i ochrony środowiska we wrześniu podjął prace nad przygotowaniem rozwiązań dotyczących zdarzeń z udziałem dzikich zwierząt. Straż Miejska otrzyma niezbędne wyposażenie do takich interwencji – zapewnia Justyna Gorczyca, zastępczyni prezydenta.