37-letnia rehabilitantka z Międzyrzeca Podlaskiego przegrała walkę z COVID-19. Osierociła 9-letniego synka. Jej przyjaciółka chce pomóc chłopcu.
Pani Małgorzata była rehabilitantką w międzyrzeckim szpitalu. – To było jej powołanie – opowiada jej przyjaciółka Joanna Wieliczko. Niestety, 37-latka zaraziła się koronawirusem i zachorowała na COVID-19. – Walczyła dzielnie do ostatniej chwili – zaznacza pani Joanna. W ostatnich słowach przed wprowadzeniem w stan śpiączki farmakologicznej, tak zwróciła się do swojej przyjaciółki: „Nie wiem co będzie z Maciusiem. Aśka obiecaj mi, że jeśli się już nigdy nie obudzę, zorganizujesz dla niego zbiórkę, żeby mógł pójść na studia”. Niestety, 11 listopada kobieta zmarła.
– Z Małgosią znałyśmy się 15 lat. Najpierw razem uczyłyśmy się w studium policealnym i wynajmowałyśmy mieszkanie. Później poszłyśmy razem na studia. To była dziewczyna „wulkan” – wspomina nasza rozmówczyni. – Była bezpośrednia, co w moich oczach było jej ogromną zaletą – podkreśla. – Gdy na świecie pojawił się jej synek Maciej, to całe swoje życie poświęciła na jego wychowanie, kształcenie oraz rozwijanie jego zainteresowań, m.in. naukę języka angielskiego czy lekcje pływania – dodaje pani Joanna.
Obecnie chłopczyk znajduje się pod opieką dziadków. – Oni darzą go ogromną miłością, jednak Maciuś podczas naszych bardzo częstych rozmów wspomina swoją mamę – przyznaje przyjaciółka zmarłej. – O mamie przypomina mu też kot Rudy, który został pod jego opieką. Maciuś jest bardzo inteligentnym, młodym człowiekiem. Z dnia na dzień odkrywam to, jak szybko musiał dorosnąć po śmierci swojej mamy, z którą był nierozłączny – podkreśla pani Joanna. Przyznaje, że „czuje się teraz zobowiązana, aby pomagać 9-latkowi”. To właśnie z myślą o jego przyszłości, uruchomiła zbiórkę. Cel to 100 tys. zł.
– Środki będą przeznaczone na przyszłość dziecka, które zostało sierotą – tłumaczy. – Zależy mi, by przez kolejne lata życia Maciek brnął ze świadomością tego, iż na świecie są jeszcze ludzie, którzy go kochają i dla których jest ważny. On sam mówi, że pomimo tego, iż mamy nie widzi, to wie, że nad nim czuwa i jest obok niego duchem – opowiada założycielka zbiórki.
Obecnie, dziadkowie starają się o prawne uregulowanie opieki nad Maciusiem. – Oni oczywiście będą się starać zaspokajać jego aktualne potrzeby, ale nie są już osobami młodymi i nie mają z czego odłożyć na dalszą edukację chłopca – nie ukrywa nasza rozmówczyni. Jej zdaniem, pieniądze „ułatwią chłopcu wejście w dorosłe życie”. – A przecież nie będzie przy nim najważniejszej osoby w jego życiu, jego mamy – zauważa na koniec pani Joanna. 9-latek obecnie jest uczniem trzeciej klasy w szkole podstawowej.
Zbiórkę można wesprzeć pod tym adresem.