Ordynator oddziału wewnętrznego szpitala w Międzyrzecu Podlaskim opuścił dziś rano swoje miejsce pracy w kajdankach. To już drugi ordynator z tego szpitala, który ma w ostatnim czasie ma problemy z prawem.
– Został zatrzymany w szpitalu. Przeprowadzono tam przeszukanie. Gdy lekarzowi zostaną postawione zarzuty, wtedy będzie można poinformować o nich media – mówi Janusz Wójtowicz, rzecznik lubelskiego komendanta wojewódzkiego policji.
Wydarzeniem są zszokowani pracownicy międzyrzeckiego szpitala.
– To trochę taka manifestacja. Myślę, że doktora można było po prostu wezwać. Nie miałem skarg dotyczących korupcji ordynatora, który pracował u nas kilkanaście lat. Choć miał on trudny charakter, to jednak był dobrym lekarzem – mówi lek. med. Ireneusz Stolarczyk, dyrektor Powiatowego Szpitala w Międzyrzecu Podlaskim.
Dodaje, że sytuacja w międzyrzeckim szpitalu jest „nieciekawa”.
Dlaczego? Kilka tygodni temu radzyńska Prokuratura Rejonowa skierowała do sądu akt oskarżenia dotyczący wzięcia trzech łapówek przez ordynatora oddziału ginekologiczno-położniczego międzyrzeckiego szpitala.
Prokurator zarzucił lek. med. Mirosławowi T., że jako osoba pełniąca funkcje publiczną przyjął łapówki. Miał wziąć dwa razy po 200 zł i raz 500 zł w grudniu 2000 r., listopadzie 2005 r. i styczniu 2009 r. Ordynator zdecydowanie nie przyznawał się do tych czynów.
W jego obronie wystąpił nawet Przemysław Litwiniuk, przewodniczący Rady Powiatu Bialskiego. Pisaliśmy w Dzienniku Wschodnim, że podczas sesji rady dopytywał się wicekomendanta Komendy Miejskiej Policji w Białej Podlaskiej, czy „ktoś nie zainspirował polowania na powiatowy szpital” i czy nie użyto niewspółmiernie dużych nakładów do „uderzenia w dobrych lekarzy”.
Mł. insp. Andrzej Korolczuk wyjaśnił działaczowi PSL, że policja działa na polecenie prokuratury i zbiera informację o wszystkich, a nie tylko o wybranych osobach.
Mirosław T. jest zawieszony w obowiązkach ordynatora. Pracuje w szpitalu jako lekarz.
Tymczasem dyrektor niewielkiego międzyrzeckiego szpitala obawia się, że może ... zabraknąć mu kadry.
– Ja nie mam takiego wyboru, jak szefowie klinik. Nie mam dobrego samopoczucia – mówi Ireneusz Stolarczyk.