Rolnicy mieszkający obok wysypiska śmieci pod Radzyniem Podlaskim protestują przeciwko użytkowaniu tego składowiska. Ich zdaniem, stanowi ono zagrożenie dla zdrowia i życia oraz środowiska.
Protestujący wskazują na szerzące się choroby u osób zamieszkujących w pobliżu tego obiektu.
Zbigniew Ciołek mieszka 300 metrów od składowiska. - Od pewnego czasu do mieszkań przedostają się z wysypiska dziwne karaluchy. Ludzie muszą niemiecką pastą niszczyć robactwo, które łazi po schodach lub wchodzi pod boazerię. Przykra jest inwazja ptactwa i psów, które żerują na niedostatecznie zasypywanych śmieciach. Na niektórych polach nie mogą rosnąć żadne rośliny. Już od wielu lat nie możemy sadzić okopowych. Niestety, nie mamy umarzanych podatków - mówi Zbigniew Ciołek.
Grupa mieszkańców Adamek, Zabiela, Zaródek, Paszek Małych i Dużych już od dawna wysyła petycje i skargi dotyczące wysypiska, na które wcześniej wylewano nieczystości płynne, a obecnie transportowana jest tam cuchnąca maź z miejskiej oczyszczalni.
Protestujących przeraziły też plany budowy przy składowisku nowego zakładu segregacji i utylizacji śmieci dla czterech powiatów. W pismach kierowanych do posłów, marszałka województwa oraz Ministerstwa Środowiska domagają się respektowania przez władze gminy i miasta Radzynia przepisów ekologicznych.
- Protestujący przesadzają z uciążliwością składowiska. Przejaskrawiają przypadki zachorowań. Usychają tylko pojedyncze drzewa. Gdyby było zagrożenie dla zdrowia i życia ludzi, wtedy składowisko zostałoby zamknięte. Przed kilkoma miesiącami Rada Gminy zaakceptowała przedstawioną przeze mnie nową koncepcję inwestycyjną zarządu związku komunalnego - podkreśla Mirosław Kałuski, wójt radzyńskiej gminy. Obiecuje, że wyśle odpowiedź protestującym. Czy odpowiedzą im inni urzędnicy z Radzynia Podlaskiego i Lublina? •