– W tej historii wszystko dzieje się odwrotnie. Najpierw zwalnia się szefów stadnin, tak naprawdę bez podania przyczyn i bez słowa „dziękuję”. A później przez kilka dni dramatycznie szuka się argumentów – ocenia posłanka PO Joanna Kluzik-Rostkowska.
To echa wtorkowej konferencji prasowej ministra rolnictwa, podczas której powiadomiono dziennikarzy, że prezes Agencji Nieruchomości Rolnych złożył zawiadomienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa w państwowych stadninach. Chodzi o niegospodarność i narażanie Skarbu Państwa na straty finansowe.
Teraz, kolejne konferencje w tej sprawie zwołują w sejmie politycy opozycji i partii rządzącej. W środę o „Skandalu w polskich stadninach - minister Jurgiel brzytwy się chwyta” mówiła m.in. posłanka Joanna Kluzik–Rostkowska.
– Minister Jurgiel poinformował, że przekazuje sprawę do prokuratury. Chciałabym wierzyć w niezależność prokuratury, ale dlaczego minister czekał na zmianę usytuowania prokuratura generalnego (teraz jest nim Zbigniew Ziobro - przyp. red.). Chciałabym się dowiedzieć dlaczego to się wydarzało w tej kolejności – stwierdziła Kluzik-Rostkowska.
Na konferencję zaprosiła znawców hodowli koni arabskiej. – Raport CBA kontrolujący stadniny od marca do września 2015 r. liczy 60 stron i dokładnie go przeczytałem. Jedyne zastrzeżenie skierowane zresztą do ówczesnego szefa ANR dotyczy zakupu samochodów osobowych – mówi Marek Szewczyk, były redaktor naczelny miesięcznika Koń Polski. – W tym pierwotnym raporcie nie było żadnych zastrzeżeń do prezesów stadnin ani do Anny Stojanowskiej, ani do firmy Polturf. Natomiast na konferencji ministra Jurgiela rozdano dziennikarzom nowy kilkustronicowy dokument z marca tego roku podpisany przez szefa CBA Ernesta Bejdę. Można odnieść wrażenie, że została przeprowadzana jakaś nowa kontrola CBA, ale w rzeczywistości takiej kontroli nie było teraz. Są natomiast nowe wnioski wyciągnięte na podstawie starego raportu. Co jest delikatnie mówiąc manipulacją – nie ukrywa Szewczyk.
Minister Jurgiel stwierdził we wtorek, że dowodem „niegospodarności” w stadninach miała być m.in. umowa zwarta w 2001 roku z firmą Polturf. To firma, która organizuje coroczne Dni Konia Arabskiego, czyli zarówno narodowy czempionat koni arabskich, jak i słynną aukcję Pride of Poland w Janowie Podlaskim.
– Minister epatował że firma pobierała 10, a później 12 proc. prowizji. Wiem od prezesa Marka Treli, że w 2001 roku, do przetargu oprócz Polturfu stanęła jeszcze firma Polish Prestige, która proponowała prowizję na poziomie 14-17 proc. Zatem prezes Trela podjął dobrą decyzję, wybierając Polturf – tłumaczyła w środę prof. Państwowej Szkoły Wyższej Krystyna Chmiel, znawczyni i hodowca koni arabskich z Białej Podlaskiej. Poza tym, Chmiel stwierdziła, że „hodowla koni arabskich to skarbonka, do której się długo wkłada, żeby potem móc coś wyciągnąć” - Hodowli koni nie można po każdym roku rozliczać z zysku, bo są lata tłuste i chude – zaznaczyła prof. PSW.
Zdaniem Marka Szewczyka, zarzuty stawiane przez resort rolnictwa są „absurdalne”. – Jestem przekonany, że za jakiś czas prokuratura umorzy śledztwo. Bo w tej chwili chodzi o przykrycie tego medialnego szumu i protestów – uważa Szewczyk.
Na koniec, Joanna Kluzik-Rostkowska poinformowała, że jeszcze w środę złożył do kancelarii premier list otwarty w sprawie wycofania decyzji o odwołaniu Marka Treli, Jerzego Białoboka i Anny Stojanowskiej. Pod listem, który sporządzono 21 lutego, zebrano blisko 25 tys. podpisów. – Mam nadzieję, że ta szopka się skończy – stwierdziła, dodając, że konferencja w sejmie odbyła się ponad podziałami politycznymi.