Zagrażający otoczeniu chory psychicznie człowiek jest zdany wyłącznie na pomoc społeczną. Wójta oburza postępowanie służb medycznych. Wygląda na to, że sam musi zadbać o zapewnienie leczenia samotnemu mężczyźnie.
We wrześniu ubiegłego roku po odpowiednim podejściu udało się lekarzowi rodzinnemu przewieźć chorego do szpitala w Łukowie. Nie przebywał tam więcej niż dziesięć dni. - Udzielono mu zwolnienia czasowego zgodnie z przepisami ustawy o ochronie zdrowia psychicznego. Miał do tego pełne prawo - twierdzi Władysław Kobielski, z-ca dyrektora jednostki.
Z taką interpretacją nie można się do końca zgodzić. W ustawie znajduje się zapis mówiący, że po przyjęciu pacjenta na oddział psychiatryczny szpital powinien zawiadomić sąd rodzinny. Ten z kolei może zadecydować o leczeniu bez zgody zainteresowanego. W tym przypadku lekarz rodzinny prosił specjalistów z łukowskiego oddziału o dłuższe zatrzymanie pacjenta, aby w tym czasie dopełnić procedury sądowe. Niestety psychiatrzy nie uwzględnili tych sugestii.
- Jesteśmy w punkcie wyjścia. Wszystko zaczynamy od nowa, a można już było zamknąć sprawę. To jest na naszej głowie - skarżą się pracownicy ośrodka pomocy społecznej. Wójt jest zbulwersowany całą sytuacją. - Szpital każe nam dowieźć człowieka na miejsce, a jak mamy to zrobić - pyta Adam Kurowski.
Zasięgaliśmy informacji w środowiskach medycznym i prawniczym. Okazało się, że w tej sytuacji tylko policja lub pogotowie jest w stanie przetransportować chorego do szpitala. Z taką inicjatywą mogą wystąpić nawet sąsiedzi obawiający się o swoje zdrowie. Pozostaje nadzieja, że tym razem lekarze zajmą się niebezpiecznym dla otoczenia jak należy. Wtedy i sąd zrobi swoje.