W bialskim markecie Stokrotka został dotkliwie pobity 16-letni Marcin, któremu personel zarzucił kradzież dwóch dezodorantów. Chłopak twierdzi, że kasjer złamał mu nos i pokrwawionego bił przed sklepem.
Nastolatek wkrótce po pobiciu pojechał na szpitalny oddział ratunkowy, gdzie lekarz stwierdził, że ma pękniętą kość nosa i zasinienie twarzy. Poszkodowany dostał zaświadczenie o obdukcji, z którym w niedzielę zgłosił się na policję.
- Podobno Marcin ukradł dwa dezodoranty. Za to pracownik zaciągnął go na zaplecze i bił. Następnie trafił brata głową w twarz i go kopał. Na pewno zarejestrowały to kamery przy centrum handlowym Rywal, w którym mieści się Stokrotka - mówi Robert, starszy brat pobitego. - Najgorsze jest to, że kiedy poszliśmy tam w niedzielę, kierowniczka się śmiała i groziła, że brat będzie miał sprawę w sądzie za kradzież - dodaje.
- Trudno ustalić rzeczywisty przebieg wydarzeń w sobotę. Złodziej uciekł powodując demolkę. Porozbijał sprzęt między regałami. Kasjer wybiegł za nastolatkiem, a przed sklepem stała grupa kolegów 16-latka. Został przez nich zaatakowany.
Mam takie oświadczenie jednego z pracowników. Nie wiem, czy chcemy poruszać ten temat, sprawa jest poważna - mówi Aneta Czarska, kierownik biura zarządu i zarazem rzecznik spółki Stokrotka.
Bialska policja wyjaśnia okoliczności tej sprawy.
- Ustalamy przebieg zdarzenia. Mamy zawiadomienie tylko jednej strony. Sprawdzimy, czy doszło do samosądu i sprawdzamy, czy doszło do kradzieży - informuje podkom. Cezary Grochowski, oficer prasowy bialskiej policji. - Jeśli wersja poszkodowanego się potwierdzi, będzie to pierwszy przypadek samosądu w markecie.