Prawie 50 osób protestowało wczoraj przed budynkiem Zakładów Mięsnych "Dolina Łąk” w Małaszewiczach. Żądali wypłaty zaległych poborów.
- Robią nas w bambuko! Od marca jesteśmy bez grosza wypłaty. Nie pojawia się ani właściciel, ani dyrektor firmy. Nie są płacone nasze składki ZUS. Już lepiej, żeby firma ogłosiła upadłość. Mielibyśmy przynajmniej zasiłki - mówi rozgoryczony Zbigniew Szarewicz. Dodaje, że niedawno chciał przenieść się do innej pracy. - Ale "Dolina Łąk” nie wystawiła mi świadectwa pracy.
- W marcu dostaliśmy po 300 zł zaliczki i na tym się skończyło. Jak tak dalej żyć?!!! - bezradnie rozkłada ręce Renata Ratajczyk, która w "Dolinie Łąk” pracuje od 10 lat.
Zdesperowani pracownicy nie tylko czekali na zaległe wypłaty. Chcieli się także dowiedzieć, kiedy zostanie wznowiona produkcja. Wstrzymano ją kilka tygodni temu. - Niestety, nikt z zarządu spółki się nie pojawił. Kazano nam nadal czekać - dodaje Ratajczyk.
Próbowaliśmy skontaktować się z przedstawicielami zarządu. Bez skutku. W firmie zastaliśmy jedynie sekretarkę.
Sprawą interesuje się Państwowa Inspekcja Pracy. Nadinspektor pracy Krzysztof Sudoł, rzecznik prasowy Okręgowego Inspektoratu Pracy w Lublinie przyznał, że po sygnałach od pracowników wysłał do zakładów mięsnych kontrolę. Niedawno się zakończyła.
- Od kilku miesięcy pracownicy dostawali pobory nieterminowo i w niepełnej wysokości. Pracodawcy nakazano wypłacenie zaległych wynagrodzeń na łączną kwotę blisko 600 tysięcy złotych - stwierdza Sudoł. Dodaje, iż kontrola wykazała także niewypłacenie pracownikom innych należnych świadczeń. Robotnicy nie otrzymywali: ekwiwalentów za urlop wypoczynkowy, odpraw, zasiłków, dodatków funkcyjnych, nagród, odszkodowań za ciężkie naruszenie podstawowych obowiązków przez pracodawcę.
PIP wystąpiła też do prokuratury z zawiadomieniem o popełnieniu przestępstwa z naruszenia praw pracowniczych. Do sprawy wrócimy.