Przesłuchania biskupa siedleckiego domagał się dziś w sądzie były organista parafii p.w. Świętej Trójcy w Janowie Podlaskim.
Jako świadek zeznawał ksiądz Tadeusz K., były proboszcz wspomnianej parafii. Opowiadał, że problemy z organistą zaczęły się wiosną 2005 r. Wtedy nagle powiadomił go, że rezygnuje z pracy. Proboszcz dał wówczas muzykowi miesiąc na przemyślenie decyzji i uregulowanie spraw służbowych.
– Organista nie podpisywał listy obecności. Podpisywał tylko listę płac. Pracował zaledwie ponad godzinę w dni powszednie i cztery godziny w niedzielę przy organach. Czasem zaspał i nie przychodził na poranną mszę. Na pracę w kancelarii poświęcał ledwie 2-2,5 godziny tygodniowo. W prowadzeniu ksiąg parafialnych miał duże zaległości. Za ślubu i pogrzeby otrzymywał od parafian dodatkowe świadczenia. Brał pieniądze nawet jak nie grał na tych uroczystościach. Nie oddawał mi nic. Udzielałem mu wolnego, kiedy tylko chciał – mówił jak na spowiedzi proboszcz.
Ks. Tadeusz K. powiedział, że problemami rodzinnymi organisty zainteresował się także biskup siedlecki. Przyjeżdżał nawet z mediacją. Sąd oddalił jednak wniosek o przesłuchanie biskupa w charakterze świadka. Zgodził się tylko na utajnienie części zeznań ks. Tadeusza K. Organista Piotr G. zażądał bowiem usunięcia publiczności, gdy miał zadawać duchownemu pytania dotyczące sfery intymnej. – Pytania i odpowiedzi mogą dotyczyć życia moich dzieci i byłej żony – argumentował. Pełnomocnik księdza sprzeciwiał się, twierdząc że niema on nic do ukrycia. Zauważył, iż organista chce wywołać skandal. Piotr G. przyznał się na korytarzu sądowym, że usiłuje wykazać, jakoby na zwolnienie jego z pracy nie miało wpływu wywiązywanie się z obowiązków organisty, lecz zastrzeżenia co do moralności. – Mówiono, że mam siedem kochanek – wyjawił z uśmiechem.
(pim)