Na przewożoną karetką pacjentkę po zawale serca runęło urządzenie medyczne, powodując u niej uraz głowy.
O wypadku z 9 lipca poinformowało Katolickie Radio Podlasie. Dziennikarzy zawiadomiła córka poszkodowanej.
- Pokazała nam zdjęcie mamy, pani Heleny - potwierdza Sławomir Karwowski, reporter radiowy. - Jej twarz była w połowie granatowa i spuchnięta. Do dziś kobieta ma zawroty głowy i nie może wstawać ze szpitalnego łóżka.
Karetka przewoziła ok. 60-letnią pacjentkę z Radzynia Podlaskiego do Lublina. Pędziła na sygnale. Ambulans podrzuciło na jakimś wyboju i wtedy urwał się zawieszony u góry samochodu defibrylator (urządzenie medyczne, które umożliwia sercu powrót do normalnej, regularnej pracy - dop. red.).
- Uderzył w głowę pacjentki, która otrzymała właśnie lek przeciwzakrzepowy - mówi Roman Filip, dyrektor pogotowia w Białej Podlaskiej. - To spowodowało, że u kobiety powstał bardzo duży obrzęk.
Na szczęście, w lubelskiej klinice uratowano jej życie. Przeprosiłem rodzinę pokrzywdzonej i przekazałem jej córce swoją wizytówkę.
Dyrektor dodaje, że bialskie pogotowie odnotowuje prawie 50 tysięcy wyjazdów karetek rocznie. - I nigdy nie mieliśmy takiego wypadku - zapewnia Roman Filip.
Córka poszkodowanej z gminy Czemierniki nie chce już komentować tej sprawy.
- Mamy kłopot z mamą i najważniejsze teraz jest jej zdrowie - ucina rozmowę. (pim)