Już siedmioro dzieci umieścił w tym roku sąd w nowym domu dziecka w Łukowie. Przeważają dwulatki, których rodzice popadli w alkoholizm. Z prognoz sądowych wynika, że takich sierot będzie coraz więcej.
– Pierwszy dom dziecka utworzyliśmy w Radoryżu Smolanym, w budynkach Zespołu Szkół Rolniczych – mówi Janusz Kozioł, starosta powiatu łukowskiego. – Uczniów tam coraz mniej, więc udało się nam wygospodarować kilkanaście pokoi w internacie i umieścić w nich trzydzieścioro wychowanków.
Siostra nazaretanka Anna Andrzejuk pełni funkcję dyrektora domu dziecka w Łukowie. Martwi się, że do placówki trafiają coraz młodsze dzieci. Twierdzi, że nie tylko one potrzebują opieki, ale przede wszystkim ich rodzice.
– Zaledwie półtora miesiąca działalności i już siedmioro dzieci pod naszą opieką – mówi z goryczą siostra Anna. – Przeważają dwulatki. Widzę dalszą potrzebę rozwijania tego domu, bo nasze społeczeństwo ubożeje. Rodzice popadają w alkoholizm, a dzieci trafiają do nas.
Dziś w domu zarządzanym przez siostrę Annę są zaledwie trzy wolne miejsca. To znaczy, że za kilka, najwyżej kilkanaście, dni nie będzie już ani jednego.
– Potrzebujemy ludzi do pomocy, do opieki nad małymi dziećmi – dodaje siostra. – Stażyści i wolontariusze świetnie sobie radzą z maluchami.
Aneta Matacz jest stażystką. Z pracy u siostry Anny jest zadowolona, bo nawiązywanie kontaktu z maluchami przychodzi jej wyjątkowo łatwo.
– Dzieci są tutaj dosyć spokojne, mało płaczą, szybko przywiązują się do nowych osób – tłumaczy. – Skończyłam studium medyczne terapii zajęciowej, dlatego takie doświadczenie przyda mi się na pewno.
Plany na najbliższe lata to utworzenie przy łukowskim domu dziecka pogotowia opiekuńczo-
wychowawczego. – Nie mamy w powiecie takiej placówki – tłumaczy starosta Janusz Kozioł. – Podjęliśmy już uchwałę w tej sprawie, a na razie korzystamy z pomocy pogotowia w Kraśniku albo Białej Podlaskiej.