Pasażerowie: Nasze kłopoty, to wina kierowców. Kierowcy: To wina dyspozytorów. Dyrekcja: Spokojnie, będą komputery
- Denerwuje mnie to, co się dzieje. Żeby zarezerwować bilet, muszę do PKS dzwonić kilka dni wcześniej, bo inaczej zabraknie miejsc. Ale często nikt w punkcie rezerwacji nie odbiera telefonów lub odkłada słuchawkę i ciągle jest zajęte.
Dzwonię nawet dziesięć razy i nic. A jeśli w końcu ktoś podniesie słuchawkę to słyszę głos pełen zniechęcenia - skarży się pan Janusz.
- Któregoś dnia jechałam do Warszawy. Weszła do busa pani w średnim wieku. Chciała wykupić wcześniej zarezerwowany bilet, ale okazało się, że jej nazwiska nie ma na liście - opowiada jedną z wielu takich sytuacji pani Iwona, pasażerka.
Za kłopoty podróżni obwiniają kierowców busów.
- To nie nasza wina. My tylko dostajemy listę pasażerów na dany kurs. Czasami okazuje się, że kogoś na niej nie ma. Bywa, że zdenerwowani pasażerowie, którzy nas obwiniają o takie sytuacje, jeszcze w busie dzwonią do dyrekcji ze skargą - żali się jeden z kierowców. - A to, że kogoś nie zapisano albo źle zarezerwowano mu kurs, to wina dyspozytorów - dodaje.
Nic dziwnego, że są problemy bo sam sposób rezerwacji jest dość skomplikowany. Między godz. 7.30 a 15.30 rezerwacje przyjmowane są w Biurze Wynajmów mieszczącym się przy dworcu.
Potem między 15.30 a 16 jest pół godziny martwej ciszy, gdyż aparat telefoniczny z Biura Wynajmów jest przekazywany na drugi koniec miasta, na bazę przy ulicy Sidorskiej. Tam od około godziny 16 dyspozytor przyjmuje zgłoszenia całą noc.
- To prawda, że są problemy z rezerwacją ale my jesteśmy tylko ludźmi - tłumaczy Daniel Dzida odpowiedzialny za marketing i PR w bialskim PKS. - A telefon dzwoni bez przerwy. Ledwo rozłączyłem jedna rozmowę a już miałem po kolei kilka innych telefonów. Nawet sami dyspozytorzy narzekają, iż jest ich za mało i że nie nadążają ze wszystkimi obowiązkami.
- Gdy obsługuję klienta, który przyszedł kupić bilet na podróż do Londynu to przecież nie mogę w tym czasie odebrać telefonu - wyjaśnia pani Magda pracująca w rezerwacji.
- Na razie brakuje funduszy, żeby zatrudnić osoby zajmujące się wyłącznie rezerwacją. Ale to ma się niedługo zmienić - zapewnia Dzida.
Włodzimierz Dawidziuk, prezes zarządu bialskiego PKS wyjaśnia, że sporo osób rezerwuje miejsca na zapas, czasami w dwóch różnych firmach przewozowych, a potem mają niesłuszne pretensje.
- Sugerowano nam uruchomienie drugiej linii telefonicznej, ale to wprowadziłoby jeszcze większy bałagan. Myślimy o komputerowym systemie, który usprawni proces rejestracji - obiecuje Dawidziuk.