Radzyńscy urzędnicy, jeśli chcą, potrafią sfinalizować sprawę, która wydaje się nie do załatwienia. Tego "cudu” dokonali z działką znajdującą się niedaleko budowanego nowego gmachu sądu w Radzyniu Podlaskim.
– Ta działka była przy mojej inwestycji. Chciałem ją kupić, lecz pracownicy UM ostrzegali mnie, że niczego tam nie mogę wybudować. Barierą była wskazywana przez urzędników nieprzekraczalna linia zabudowy, określona precyzyjnie w planie zagospodarowania przestrzennego – wspomina Waldemar Korulczyk.
Po pewnym czasie zdumiony dowiedział się, że pan Andrzej Sienkiewicz ze swoją małżonką wznosi na tej "zakazanej” działce swój budynek mieszkalny z częścią usługową w parterze.
Przed rokiem państwo Sienkiewiczowie uzyskali decyzję zatwierdzającą projekt budowlany i udzielającą pozwolenia na budowę. Inwestor, pomimo wiedzy urzędników o ograniczeniach tej działki, uzyskał wszelkie zezwolenia.
Korulczyk zawiadomił zatem o tym wyjątku Powiatowy Inspektorat Nadzoru Budowlanego w Radzyniu. Inspektorat potwierdził, że sporządzony przez projektanta inwestorów projekt zagospodarowania błędnie przesunął położenie nieprzekraczalnej linii zabudowy o 6 metrów.
Antoni Kieruczenko, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego w Radzyniu Podlaskim, potwierdza, że jego inspektorat prowadził kontrolę w tej sprawie.
– Stwierdziliśmy istnienie podstaw do wznowienia postępowania, gdyż błędnie była wydana decyzja o pozwoleniu na budowę. Po naszej interwencji wznowiono postępowanie w starostwie – mówi.
Na kilka miesięcy wstrzymano z urzędu wykonywanie inwestycji. Znaleziono jednak salomonowe wyjście. Wznawiające pozwolenie na budowę, starostwo uzyskało zgodę zarządcy drogi – ul. Wyszyńskiego – czyli burmistrza miasta Radzyń Podlaski, który zalegalizował odstępstwa w planie zagospodarowania przestrzennego.
Jan Gryczon, naczelnik Wydziału Rozwoju Gospodarczego Urzędu Miasta Radzyń Podlaski, potwierdza.
– Kiedy powstał budynek, burmistrz zalegalizował tę sytuację. Zinterpretowaliśmy, że istnieje możliwość uzgodnienia przekroczeń przez zarządcę drogi. Prawo na to pozwala. Stało się, jak się stało – przyznaje naczelnik.
Tymczasem, Andrzej Sienkiewicz, właściciel budynku, który powstaje na "zakazanej ziemi”, uskarża się... na sąsiada. Bo przez jego skargi musiał wstrzymać budowę na osiem miesięcy.
– Ja, zgodnie z prawem, oficjalnie otrzymałem zezwolenie na budowę. Kiedy jeszcze w ubiegłym roku uprawomocniła się decyzja, sąsiad nie podnosił zastrzeżeń. Obudził się dopiero później i jego skargi zablokowały mi prace z inwestycją –podkreśla Andrzej Sienkiewicz. – A dach z posesji pana Korulczyka sięga granicy mojej posesji – dodaje.
Inspektorat jednak nie stwierdza samowoli.
– Obaj sąsiedzi obecnie zgodnie z prawem wykonują swoje inwestycje – podsumowuje Antoni Kieruczenko.