Ratownicy z całej Polski żegnają swojego kolegę Cezarego z Białej Podlaskiej. To on w Siedlcach pomagając pacjentowi, sam stracił życie. W czwartek odbył się jego pogrzeb.
W bialskim pogotowiu pracował od 1987 roku, a od czterech lat dorywczo również w Siedlcach. Miał 64 lata i niedługo miał przejść na emeryturę, by w końcu odpocząć. Ale 25 stycznia te plany tragicznie runęły.
- Czarek, Lotek, tak do ciebie mówiliśmy w pracy. Doskonale pamiętamy ten zapach w kuchni, gdy podsmażałeś kiełbaskę i ziemniaczki na węgielek. Albo wiosną, gdy jedliśmy warzywa, które uprawiałeś w swoim ogrodzie. Ja najbardziej lubiłem twoje pomidorki- wspominał swojego kolegę podczas mszy pogrzebowej ratownik Waldemar Zdańkowski z Białej Podlaskiej. Ale na ostatnie pożegnanie do małej kaplicy w Rakowiskach przybyły delegacje z całej Polski.
Wysportowany i uśmiechnięty – taki był pan Cezary w oczach współpracowników. – Interesował się też lotnictwem, rozprawiał o tym z pasją. A my patrzyliśmy w niebo. A sport to głównie piłka nożna. Z charyzmą komentował mecze reprezentacji narodowej, nawet lepiej niż Dariusz Szpakowski. Poza tym, rozgrywaliśmy mecze w turniejach zakładowych- opowiadaZdańkowski. Załoga z bialskiego pogotowia nigdy nie zapomni o swoim koledze. – 25 stycznia będzie dniem twojego imienia. Był wspaniałym ratownikiem, skromnym i dobrym człowiekiem. Na zawsze będzie w naszej pamięci- podkreśla kolega.
Chociaż z siedlecką stacją RM-MEditrans był związany od 4 lat, to tam też zostawił dużą wyrwę. – Nasz kolega Czarek zasługuje na coś więcej niż frazesy o poświęceniu i misji. On był zawsze uśmiechnięty, empatyczny. Doskonały ratownik i kierowca, bohater dnia codziennego- przyznaje Leszek Szpakowski, dyrektor siedleckiego pogotowia. – Nie możemy pogodzić się z tą zbrodnią. Jego odejście jest dla nas zobowiązaniem, by podobne zdarzenia nigdy więcej się nie zdarzały- zaznacza Szpakowski.
Również wiceminister zdrowia, który uczestniczył w pogrzebie złożył pewną deklarację. – Takiej śmierci nie da się zaakceptować. Na pewno nie pójdzie ona na marne. W ministerstwie zrobimy wszystko, aby takich sytuacji było jak najmniej. Bo chociaż w ten zawód wpisane jest poświęcenie i ofiara, to jednak nie z rąk tych, którym ratownik pomaga. To nie może tak wyglądać- stwierdził Wojciech Konieczny.
64-letni ratownik mieszkał w Rakowiskach pod Białą Podlaską. Zostawił w żałobie żonę i córkę. Został pochowany na cmentarzu parafialnym.
Do tragedii doszło 25 stycznia około godziny 19 przy ulicy Sobieskiego w Siedlcach. Ratownicy medyczni po zbadaniu Adama Cz., z uwagi na ujawnione u niego obrażenia głowy, poinformowali go o konieczności transportu do szpitala. Wówczas mężczyzna zaatakował nożem pana Cezarego. Zadał mu cios w okolice klatki piersiowej. Na skutek odniesionych obrażeń ratownik zmarł. Podejrzany miał ponad 2 promile alkoholu w organizmie. Usłyszał zarzuty zabójstwa z motywacją zasługującą na szczególne potępienie oraz czynnej napaści na drugiego ratownika. Sąd Rejonowy w Siedlcach przychylił się do wniosku prokuratury i aresztował mężczyznę na 3 miesiące. Grozi mu dożywocie.