Wystarczy tysiąc złotych i cztery miesiące „intensywnej nauki”,
by dostać dyplom ukończenia technikum dla dorosłych w zawodzie technik-rolnik. Przyspieszony tok kształcenia oferuje Zespół Szkół Rolniczych w Jabłoniu w powiecie parczewskim.
– To nie jest typ szkoły średniej, tylko Państwowa Komisja Egzaminacyjna – tłumaczy Marek Korzysz, dyrektor ZSR w Jabłoniu.
W 2002 roku dyrektor wystąpił do lubelskiego kuratora oświaty o powołanie Państwowej Komisji Egzaminacyjnej do przeprowadzania egzaminów eksternistycznych w zakresie technikum w zawodzie technik-rolnik. Kurator wyraził zgodę. Od tamtej pory nauczyciele egzaminują każdego, kto w ciągu czterech miesięcy chce zostać wykształconym rolnikiem. Egzaminy odbywają się w dwóch sesjach: październik–styczeń i marzec–czerwiec.
Zainteresowanie tym typem nauki jest spore.
Dwa lata temu chętnych można było policzyć na palcach jednej ręki. Teraz ich liczba przekroczyła 150. Uczniowie przyznają, że papiery są im potrzebne do starania się o unijne dotacje. Do egzaminów podchodzili m.in. prawnicy, lekarze, a nawet kierownik jednego z powiatowych urzędów pracy.
Kursanci przyjeżdżają do Jabłonia, zapisują się, otrzymują listę zagadnień do nauczenia się (które są jednocześnie pytaniami) i odjeżdżają. Wracają dopiero na egzaminy.
Dla Roksany Zacharuk z Ostrówek koło Radzynia taka forma nauki, to jedyny sposób na uzyskanie wykształcenia rolniczego. Zdaje tylko dziesięć egzaminów, bo ukończyła liceum.
– Mam małe dzieci, dlatego
o normalnej nauce nie mam co marzyć
– mówi. – Robię technikum, bo chcę w przyszłości założyć jakiś agrobiznes, starać się o pożyczkę i liczę na dopłaty unijne. A tu nie chodzę na zajęcia, nie tracę czasu poza domem. Ceny też są względne.
– Nie wiem, co mam powiedzieć – mówi Marek, uczeń II klasy technikum.
Skoro tak można, to po co chodzić do szkoły?
– No, ale z drugiej strony, jeżeli przyjmują tylko osoby pełnoletnie, to co mam robić do ukończenia osiemnastu lat?
Ryszard Piotrowicz, zastępca dyrektora wydziału kształcenia zawodowego Kuratorium Oświaty w Lublinie, nie widzi w takiej formie kształcenia nic dziwnego. Jest wręcz zaskoczony, że kogoś to może bulwersować.
– Czy nie warto pomóc ludziom, którzy kiedyś popełnili błąd życiowy
i z różnych powodów nie ukończyli szkoły średniej? – dziwi się dyrektor. – Ci ludzie też muszą się przygotować, zdać egzaminy. Liczą się ich umiejętności, a nie okres chodzenia do szkoły.