Zaplanowana na poniedziałek kolejna rozprawa w sprawie Czeczenów oskarżonych o napaść na funkcjonariuszy Straży Granicznej nie odbyła się z powodu nieobecności tłumaczki języka czeczeńskiego. Sąd Rejonowy w Białej Podlaskiej odroczył ją do 28 lutego.
Okazało się tłumaczka zachorowała, a z osobą wyznaczoną na zastępstwo nie można było się skontaktować. – Prowadzenie rozprawy bez tłumacza byłoby naruszeniem prawa oskarżonych do obrony – stwierdził sędzia Piotr Pietraszek.
W poniedziałek zeznawać miało kilkunastu funkcjonariuszy Straży Granicznej, w tym także ci, którzy mają w sprawie status pokrzywdzonych.
Chodzi o zajście, do którego doszło 6 kwietnia zeszłego roku, ok. godz. 3 w nocy w strzeżonym ośrodku dla cudzoziemców w Białej Podlaskiej. Według relacji Straży Granicznej, w trakcie deportacji 21–letniej Czeczenki i dwojga jej dzieci, „kilka osób przebywających w ośrodku utrudniało funkcjonariuszom wykonywanie czynności”.
Z aktu oskarżenia wynika, że cudzoziemcy mieli szarpać, uderzać pięściami i kopać pograniczników, a także grozić im pozbawieniem życia. Dukvakhanowi T. i jego dwóm synom, Mokhamadowi –Ali T. i Turpalowi – Ali T. grozi do 10 lat więzienia.
Jednak oskarżeni nie przyznają się winy, odmówili składania wyjaśnień. Z przywołanych na wcześniejszej rozprawie zeznań Czeczenów wynika coś zupełnie innego. – Kiedy drzwi się otworzyły, na korytarzu zobaczyłem wiele osób w maskach. Popryskali mnie po twarzy gazem. Położyli na podłodze na korytarzu. Nie byłem agresywny. Ręce do tyłu wziąłem, oni mi założyli kajdanki. Jeden z nich wgniatał mi głowę swoim kolanem. Nie mogłem oddychać. Kopali mnie. Później zaprowadzili do izolatki na 48 godzin. Nie biłem, nie uderzałem, nie kopałem, nie groziłem, mogłem tylko krzyczeć – wyjaśniał jeden z oskarżonych.
Ich adwokat Marek Siudowski zwrócił uwagę, że "przy tak dynamicznym przebiegu całego zdarzenia ich relacje są wyjątkowo spójne. A były one składane, kiedy panowie byli izolowani i nie kontaktowali się ze sobą". Funkcjonariusze Straży Granicznej, którzy mają status pokrzywdzonych odmawiają komentarza.
– Rozumiem decyzję sądu, który uznał, że obecność tłumacza jest konieczna ze względu na gwarancję prawa do obrony, bo w końcu to proces Czeczenów i powinni oni wiedzieć, co się dzieje na sali sądowej – uważa adwokat Marek Siudowski. – Oskarżonym przysługuje bowiem prawo do odniesienia się do dowodów na sali sądowej – dodaje obrońca.
Na kolejnej rozprawie odtworzony ma być także zapis z monitoringu na którym nagrane jest zajście z ośrodka.