Radni powiatu bialskiego apelują do rządu o przyspieszenie działań w związku z afrykańskim pomorem świń. – Brakuje konkretnych rozwiązań. Rolnicy nie wiedzą co robić – mówi starosta.
Czytaj Dziennik Wschodni bez ograniczeń. Sprawdź naszą ofertę
Radni domagają się m.in. wykupu przerośniętych tuczników z terenów zagrożonych wirusem, wypłaty odszkodowań w związku z wygaszeniem produkcji, a także zwiększenia limitu trzody chlewnej przydzielanego na powiat dla wytypowanego zakładu mięsnego oraz wytypowania kolejnego zakładu do skupu interwencyjnego.
Na terenie powiatu bialskiego stwierdzono jak dotąd pięć ognisk ASF. W związku z tym hodowcy nie mogli swobodnie handlować swoimi tucznikami. Tylko jeden zakład w Kosowie Lackim skupuje zdrowe przerośnięte świnie z terenów zagrożonych ASF i przerabia je na konserwy.
Dwa tygodnie temu Hodowcy rozpoczęli protesty m.in. na krajowej „dwójce”. Czekali tam na ministra rolnictwa, ale Krzysztof Jurgiel do nich nie przyjechał. Teraz głos zabierają radni powiatu.
– Brakuje konkretnych rozwiązań. Rolnicy nie wiedzą co mają robić. Ci, którym udało się sprzedać tuczniki, nie wiedzą czy mogą wstawiać do swoich chlewni nowe. Nie mamy też konkretów co do rekompensat dla rolnicy, którzy zrezygnują z produkcji – mówi starosta bialski Mariusz Filipiuk (PSL).
Do zakładu w Kosowie Lackim co tydzień z powiatu bialskiego jedzie od 2000 do 2800 sztuk tuczników.
– Tak na szybko do zdjęcia jest jeszcze 5 tys. sztuk, ale ciągle narastają nowe. W sumie to pewnie kilkanaście tysięcy, bo dochodzą jeszcze małe gospodarstwa – mówi powiatowy lekarz weterynarii Radomir Bańko. – Trwają rozmowy z kolejnym zakładem Mościbrody – dodaje.
– Zainwestowaliśmy w gospodarstwa miliony. Wzięliśmy ogromne kredyty, które musimy spłacić – przypominał na wtorkowej sesji radny Marek Sulima (PSL), rolnik.
Cztery ogniska ASF wykryto w Droblinie w gminie Leśna Podlaska.
– W sumie w ramach prewencji, wybito i zutylizowano 1300 świń w pięciu miejscowościach naszej gminy. Mali gospodarze tracą dorobek życia, bo są pozbawieni możliwości produkcji. Z kolei więksi mają ogromne kredyty – mówi Paweł Kazimierski, wójt gminy Leśna Podlaska. – Apeluję o rozsądek przy wyznaczaniu stref, bo inaczej za kilka lat nie będzie u nas produkcji trzody, a rynek zaleje mięso z Danii czy Holandii. Dlaczego nie można powołać spółki Skarbu Państwa, która zajmie się skupem trzody z terenów zagrożonych ASF? – dopytuje.
W poniedziałek rolnicy po raz kolejny wybrali się do Warszawy.
– Spotkaliśmy się z wiceministrem Jackiem Boguckim, który przedstawił nam trzy możliwe warianty. Ten najmniej prawdopodobny przewiduje, że dostaniemy po 100 zł od sztuki za zaniechanie produkcji. W moim gospodarstwie było to ok. 8,5 tys. sztuk – mówi Grzegorz Domański z Krzymowskich. – Drugi wariant jest taki, że jeżeli Unia Europejska nie dołoży pieniędzy, to przy zachowaniu zasad bioasekuracji będziemy sprzedawać świnie na wolnym rynku. A trzeci, ten najbardziej prawdopodobny jest taki, że zostaną tylko duże fermy i świnie będą pod nadzorem weterynaryjnym sprzedawane tylko do wyznaczonych zakładów.
Rolnicy skarżą się, że wciąż nie mają gwarancji produkcji.
– Możemy wstawiać świnie, tylko gdzie będziemy je sprzedawać? Na konserwy tylko? W ten sposób na każdej sztuce tracimy od 100-150 zł – podkreśla hodowca.