Ślub konkordatowy wzięli 4 października w radzyńskim kościele św. Anny. A po kilku dniach otrzymali pismo z Urzędu Stanu Cywilnego w Radzyniu Podlaskim, że muszą ponownie stanąć na ślubnym kobiercu. Małżonkowie nie wierzyli własnym oczom.
Jakże olbrzymie było zdumienie nowożeńców, kiedy po pewnym czasie otrzymali powiadomienie z Urzędu Stanu Cywilnego w Radzyniu Podlaskim, że muszą ponownie stanąć na ślubnym kobiercu. Dlaczego?
– Ślub konkordatowy z 4 października nie wywarł skutków prawnych – wyjaśnia Tomasz Jurkiewicz, kierownik radzyńskiego USC. Po udzieleniu ślubu ksiądz powinien w ciągu 5 dni zgłosić to w naszym urzędzie. Spóźnił się, więc odmówiliśmy wydania aktu zawarcia małżeństwa. Powiadomiłem pana Grzegorza S., że konieczne jest udzielenie ślubu cywilnego.
W minioną sobotę – już w niewielkim gronie – w sali ślubów radzyńskiego USC odbył się ślub cywilny. Tym razem bez komplikacji.
Pan Grzegorz, podwójny pan młody, nie jest zachwycony pomyłką i jej konsekwencjami. – Na szczęście nie było dodatkowych kosztów – mówi. – Ale byliśmy całą sytuacją mocno zaskoczeni
– Organista przegapił termin dostarczenia do USC dokumentów – tłumaczy ksiądz z parafii św. Anny w Radzyniu Podlaskim. – Ludzka sprawa. Państwo młodzi zostali przeproszeni, a rzecz wyprostowana. Nikt nie uczynił tego złośliwie. Nastąpiło jedynie przeoczenie. W skali kraju jest wiele podobnych przypadków.
Organista Zdzisław Magier przyznaje, że to on zawinił. – Zapomniałem. W porę nie zaniosłem kwitów. Niepotrzebnie rozdmuchano tę sprawę – żałuje organista.