Nie jest łatwo mieszkać przy ulicy Twardej w Białej Podlaskiej. Tak sądzą mieszkańcy, którym deszczowa aura uprzykrza życie. A wszystko przez doły w jezdni powstałe po budowie kanalizacji. Urzędnicy wiedzą jednak swoje
- To częściowo wina samych mieszkańców, a w zniszczenia nie chce mi się wierzyć - słyszymy od Jarosława Kosteckiego, naczelnika wydziału dróg i komunikacji w Urzędzie Miasta Białej Podlaskiej. Wyjaśnia, że w istocie występuje tam zaniżenie powierzchni jezdni, ale to wina poprzedniego zarządcy. Inwestor, Wojewódzka Dyrekcja Dróg Miejskich, nie dopilnował wykonawcy. - W mieście jest mnóstwo takich miejsc. Remonty wymagałyby dużych nakładów - dodaje J. Kostecki. Zdaniem naczelnika mieszkańcy ponosili część kosztów, więc też powinni zwrócić od razu na to uwagę,.
Za to, że posesje znajdują się zbyt blisko krawędzi jezdni, (przepisowa odległość to 8 metrów), też według urzędników odpowiadają właściciele. - Kiedy się tu budowałem, droga była wąska, odległość od domu jak należy, potem ulicę poszerzyli. Ktoś przecież plany zatwierdzał i wydawał pozwolenia - podkreśla T. Mikołajczak.
Łatwo wskazać winnego, ale trudno znaleźć wyjście z sytuacji. Petycja mieszkańców do zarządu miasta jest jakąś próbą rozwiązania problemu. O tym, czy to zrobić zdecydują sami. Ulgi z tytułu opłat adiacenckich (poniesionych przez wszystkich mieszkańców jednorazowo lub w ratach z racji wzrostu wartości działek) zrekompensowałyby im koszty, jakie ponoszą w związku z niezawinionymi, ich zdaniem, uciążliwościami. •