Dziennikarze napisali, że pijany urzędnik z Radzynia Podlaskiego robił siusiu na oczach przechodniów. Dzisiaj w sądzie w Lublinie przegrali sprawę. Wygrali za to w Radzyniu.
Dziennikarz widział, jak pijany urzędnik siusia na oczach przechodniów. Napisał to, ale nie podał ani nazwiska "bohatera”, ani pełnionej funkcji, a na opublikowanej fotografii nie pokazał jego twarzy.
Jan G. odszedł z pracy i oskarżył o zniesławienie redaktora naczelnego tygodnika oraz wydawcę tytułu. W styczniu Sąd Okręgowy w Lublinie stwierdził, że dziennikarze działali w interesie publicznym opisując zachowanie urzędnika.
Sąd Apelacyjny miał inne zdanie. Dziś uznał, że dziennikarze naruszyli dobra osobiste Jana G. Ocenił, że nie mieli wystarczających dowodów, żeby napisać artykuł. Tygodnik ma opublikować przeprosiny.
- Dziwi mnie, że sąd nie uznał urzędnika za osobę publiczną. Martwi, że było wielu świadków zdarzenia, ale bali się zeznawać. To bardzo ogranicza możliwości lokalnych gazet do kontrolowania władzy - mówi Mateusz Orzechowski, wydawca tygodnika. Zapowiada wystąpienie o kasację wyroku.
Godzinę po wyroku w lubelskim sądzie, tą samą sprawą zajął się sąd grodzki w Radzyniu Podlaskim. Jan G. złożył tam pozew przeciwko dziennikarzom z prywatnego oskarżenia. I przegrał. Ten wyrok nie jest prawomocny. (RP)