Chorzy na stwardnienie rozsiane czują się dyskryminowani. Prawie nikt nie ma szans na skuteczną terapię drogimi lekami.
- Tylko jedna chora z moich ponad 200 podopiecznych otrzymuje interferron, który skutecznie hamuje rozwój choroby. Niestety, Narodowy Fundusz Zdrowia wprowadził ostre kryteria obejmując przywilejem tylko niektórych pacjentów w wieku 16-25 lat.
Przykro tłumaczyć ludziom młodszym lub starszym, że są skazani na wegetowanie z chorobą, która niejednokrotnie przemienia ludzi w rośliny - mówi Marcin Fedoruk, przewodniczący Podlaskiego Oddziału Polskiego Towarzystwa Stwardnienia Rozsianego.
Ostatnio zaapelował do chorych z całego kraju, aby rozpoczęli walkę by NFZ pomógł cierpiącym na to schorzenie. W otwartym liście wezwał chorych i działaczy organizacji działających na rzecz cierpiących na SM o pisanie listów do NFZ.
Bo od kilkudziesięciu lat sytuacja chorych się nie porawia Fedoruk nie może godzić się z tym, że 21-letnia Kamila z Białej Podlaskiej w styczniu została po decyzji NFZ pozbawiona leczenia drogim i silnym lekiem. W ubiegłym roku chodziła jeszcze o kulach i miała nawet nadzieję na pracę, a teraz już tylko wegetuje.
- Wszystkim nam marzyłoby się leczenie skutecznym i drogim interferonem. Niestety, bardzo ostre są kryteria kwalifikacji do tej terapii. To draństwo, że państwo zapewnia leczenie tylko garstce spośród chorych. Czujemy się jakbyśmy byli poza Europą - mówi Elżbieta Świerczyńska, która do niedawna pracowała jako nauczycielka i którą wpaniale w walce z chorobą wspierali uczniowie i pracownicy szkoły.
W naszym kraju tylko 2 procent chorych objętych jest programem leczenia interferronem, w Wielkiej Brytanii i w Finlandii prawie 50 proc., w Niemczech około 40 proc. a w Luksemburgu nawet 100 proc.
- Trudno nam nawet dostać się do szpitala. Jesteśmy odsyłani na wózek do domu. Koleżanka musiała czekać trzy miesiące na wizytę do neurologa - mówi rozgoryczona pani Anna, która już sama nie może chodzić.
- Prawie nikt ze zdrowych nas nie rozumie. Nawet lekarze na komisji orzekającej o inwalidztwie nie dowierzają nam, że jesteśmy bardzo chorzy, kiedy poruszamy się o kulach. A choroba przychodzi nagle. Choć nikt w mojej rodzinie nie chorował na SM, to gdy miałam 39 lat nagle nie mogłam utrzymać w ręku telefonu i osłabł mój wzrok - wspomina pani Małgorzata.
Biuro rzecznika prasowego NFZ informuje, że wprowadzane są zmiany w terapeutycznych programach zdrowotnych, poprzez które NFZ finansuje leczenie biologiczne pacjentów ze stwardnieniem rozsianym.
Do sprawy powrócimy jutro.