Scenariusz w obu przypadkach był taki sam. Przywiązanie krótką smyczą do drzewa, bez jedzenia i wody. Taki los spotkał w ostatnich dniach dwa psy z Białej Podlaskiej.
Po zgłoszeniu jednej z mieszkanek miasta, policjanci znaleźli go przywiązanego do drzewa i mocno wystraszonego. Znajdował się w zagajniku na końcu ul. Akademickiej, w miejscu niewidocznym z drogi. Jednak w tym przypadku udało się ustalić właścicieli zwierzaka.
- Dostaliśmy zgłoszenie, że ktoś w niewłaściwy sposób sprawuje opiekę nad zwierzęciem. Funkcjonariusze kilkakrotnie przyjeżdżali w to miejsce, jednak nie zastali nikogo w domu - informuje Artur Żukowski, komendant straży miejskiej w Białej Podlaskiej
Właścicieli domu udało się jednak zastać ok. godz. 17 w miniony poniedziałek. Wyjaśnili strażnikom, że pies należy do ich córki, która obecnie przeprowadza remont mieszkania, a psa oddała pod ich opiekę. Pies tęsknił, dlatego ciągle wył i skomlał.
Ponad dwie godziny później ten sam pies został znaleziony na końcu ul. Akademickiej. Wezwani na miejsce strażnicy miejscy rozpoznali go, dzięki zrobionemu wcześniej zdjęciu. Od razu udali się do jego właścicielki.
- Początkowo kobieta nie przyznawała się do winy. Tłumaczyła, że pies przebywa w domu jej rodziców. Matka kobiety poinformowała jednak funkcjonariuszy, że jej córka wzięła psa na spacer. Gdy kobiecie zabrakło argumentów, a strażnicy pokazali jej zrobione wcześniej zdjęcie, przyznała się do wszystkiego. Mówiła, że zrobiła to, ponieważ nikt nie był w stanie zająć się psem - informuje Żukowski.
Siedemnastoletniej właścicielce psa pomagał jej dwudziestoletni znajomy. Teraz odpowiedzą za znęcanie się nad zwierzętami. Grozi im kara do roku pozbawienia wolności.
- Ludzie podrzucają psy pod bramę schroniska. Przywiązują je do drzew, czy wyrzucają z samochodów i odjeżdżają. Gdy widzę karton przez bramą, nawet nie muszę do niego zaglądać, bo wiem co jest w środku. Problem zostałby rozwiązany poprzez wszczepianie każdemu psu specjalnego chipu. W krajach zachodnich jest to normą. Niestety u nas nikt o tym nie myśli. A właśnie dzięki takim chipom i stworzeniu ogólnopolskiej bazy można by było w bardzo szybkim tempie odnaleźć właścicieli zwierząt - podkreśla Marek Pawłowski, kierownik bialskiego schroniska.