Policjant Tomasz Popis i strażak Grzegorz Syrokosz z kolegami uratowali z płonącego domu starsze rodzeństwo. Pomoc przyszła w ostatniej chwili - kobieta traciła przytomność, na jej niewidomym bracie płonęło już ubranie.
- Wszystko przez mojego młodszego brata, Ryszarda - opowiada 67-letnia Halina. - Jest po wylewie. Gdy z węglowej kuchni wypadł żar, brat pchnął wprost w ogień wiszące obok zasłonki. Buchnęły płomienie. Chwyciłam wiadro z wodą, ale nie zdołałam stłumić ognia. Zakręciło mi się w głowie, niczego więcej nie pamiętam.
W budynku mieszkają trzy rodziny. Sąsiedzi dostrzegli dym wydobywający się z kuchni rodzeństwa. Zadzwonili do straży. Ryk syreny usłyszał policjant Tomasz Popis, który należy też do miejscowej Ochotniczej Straży Pożarnej. Pospieszył na ratunek. Na miejscu spotkał strażaka Grzegorza Syrokosza, który pod zagrożony dom podjechał swoim samochodem
- Wbiegliśmy do środka. Przez kłęby dymu dostrzegliśmy panią Halinę. Nie chciała z nami iść. Opierała się. Siłą wyciągnęliśmy ją z mieszkania - opowiada Popis.
Kobieta nawdychała się czadu i traciła przytomność. Na zewnątrz zaopiekował się nią sierżant sztabowy Sławomir Tomczuk z janowskiej policji, który zadbał, by ofiara szybko dostała tlen.
Kiedy Popis z Syrokoszem ratowali staruszkę, pozostali strażacy z miejscowej OSP wyciągali z ognia 52-letniego brata gospodyni, Ryszarda B. Niewidomy i prawie niesłyszący mężczyzna usiłował zdeptać płomienie. Zapaliło się na nim ubranie.
- Płonął jak pochodnia. Wyciągnęliśmy go na zewnątrz i ugasiliśmy ogień - mówi Grzegorz Kaczmarek, prezes janowskiej OSP. Na poparzone ciało 52-latka strażacy położyli hydrożele, podali nieprzytomnemu tlen. Chwilę później karetka zabrała go do szpitala. Trzy kolejne zastępy straży dogasiły pożar. W domu rodzeństwa spłonęła podłoga i część wyposażenia. Ocalały pozostałe mieszkania.
- Błyskawicznie przybyli nam na ratunek - Elżbieta Dmitruk, sąsiadka pogorzelców, chwali bohaterstwo strażaków i policjantów. - Dziękujemy im. Uratowali nas, uratowali dom.
Pani Halina bardzo martwi się o brata. - Ma poparzone aż 40 procent powierzchni ciała - mówi Joanna Kozłowiec, rzecznik Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Białej Podlaskiej. - To oparzenia drugiego i trzeciego stopnia, głównie nóg i tułowia. Pacjent przebywa na chirurgii. Jego stan jest stabilny.
Policja wstępnie potwierdziła, że przyczyną pożaru okazało się zaprószenie ognia.