28,5 tys. złotych kary ma zapłacić Spółdzielnia Mieszkaniowa w Międzyrzecu Podlaskim. Powód? Chętnym na nowe mieszkania podsuwała do podpisu umowy najeżone paragrafami, które brzmią tak samo, jak te figurujące w rejestrze zakazanych postanowień. Spółdzielnia odwoła się do sądu.
– Pierwszy raz od 10 lat budowaliśmy nowy blok i skonstruowaliśmy umowę w oparciu o powszechnie dostępne zapisy – mówi Andrzej Leszczyński, prezes spółdzielni. – Ale okazało się, że jak UOKiK zechce, to w każdej umowie coś znajdzie. No i traf chciał, że padło na nas.
Co zakwestionowali urzędnicy? Jeden z paragrafów mówił, że jeśli chętny na nowe mieszkanie zechce odstąpić od umowy, to dostanie tylko 80 proc. wpłaconej wcześniej zaliczki.
– Tymczasem powinno to być 100 proc. zwrotu, chyba że przedsiębiorca wykaże, że faktycznie poniósł jakieś koszty – podkreśla Wiszniowska.
Spółdzielnia odwlekała też termin przekazania pieniędzy osobie rezygnującej z mieszkania. Zastrzegła w umowie, że zwrot nastąpi dopiero w ciągu 14 dni od chwili, gdy znajdzie się nowa osoba chętna na zwolniony lokal i wpłaci za niego pieniądze. A prawo na takie rozwiązanie nie pozwala, pieniądze powinny być zwrócone niezwłocznie.
W umowach były też dwa paragrafy, dość często stosowane przez różnych deweloperów. Międzyrzecka spółdzielnia zastrzegała sobie prawo do zmiany ceny mieszkania, i to już w trakcie trwania budowy. To również jest zabronione. Klient przystępując do umowy powinien dokładnie wiedzieć, ile zapłaci.
– Bo równie dobrze przedsiębiorca mógłby sztucznie zaniżyć cenę, by zebrać jak najwięcej chętnych na mieszkania, a później, już po podpisaniu umowy podnosić cenę – zauważa Wiszniowska. Drugi ze wspomnianych punktów mówił, że spółdzielnia może opóźnić oddanie bloku do użytku jeśli pogoda nie będzie sprzyjać budowie. – A przecież klimat panujący w Polsce jest znany i należy do niego dostosować harmonogram budowy.
UOKiK wezwał spółdzielnię do wykreślenia z wzorców umów niezgodnych z prawem punktów. Ale prezes nie chce o tym słyszeć. Decyzja urzędu nie jest prawomocna, może być jeszcze zaskarżona do sądu. A spółdzielnia już mówi, że z tego prawa skorzysta.
– Nie zgadzamy się z decyzją, będziemy się odwoływać, może przynajmniej dostaniemy mniejszą karę – zapowiada Leszczyński.