Proboszcz z parafii w Turowie (pow. radzyński) zwolnił z pracy organistę, a ten podał go do sądu. – Zakazał mi wstępu na chór, nie pozwala grać – skarży się w sądzie muzyk. – Wymuszał opłaty od wiernych – ripostuje ksiądz.
– Oficjalnie złożyłem podanie o pracę. Wcześniej pracowałem w innych parafiach na podstawie umów. Tutaj jej nie otrzymałem na piśmie – mówi organista.
Według wyjaśnień muzyka, za grę podczas mszy miał otrzymywać po 100 zł.
Wynagrodzenie za śluby i pogrzeby dostawał od wiernych. Zazwyczaj po 350 zł. Parafianie płacili mu również za roznoszenie opłatków. Dlatego nie przeszkadzało mu, że proboszcz płaci z kilkumiesięcznym opóźnieniem.
– Do tego nauczałem wiernych nowych pieśni oraz rozwijałem chór, który reprezentował parafię podczas przeglądów kolęd i pieśni w innych gminach. Kiedy zachorowałem, sam wynajmowałem i opłacałem zastępcę – zeznawał organista.
Zdaniem Henryka P., to właśnie jego choroba była powodem zwolnienia. – Ksiądz obiecał, że zapłaci 950 zł za poprzedni okres, kiedy przy trzech pogrzebach zastępował mnie inny człowiek. Wkrótce zadzwonił do mnie i poinformował, że już nie pracuję. 14 października miałem grać w obecności nauczycieli, proboszcz nakazał mi opuścić chór i zabronił podchodzenia do organów – tłumaczył.
Zdaniem proboszcza, organista grał na zlecenie, dlatego wnioskował o oddalenie pozwu.– Nie było żadnego stosunku pracy pomiędzy parafią a panem Henrykiem. Nie ma umowy. Nie ma list obecności – mówił przed sądem ksiądz i podkreślał, że zdecydował się zakończyć współpracę, bo muzyk wymuszał opłaty od wiernych oraz był konfliktowy.
Sąd odroczył postępowanie do 24 stycznia. Ma przesłuchać świadków wskazanych przez obie strony.