Ciężarówka warta prawie 40 tys. zł. na licytacji poprzez portal internetowy poszła za 11 tys. zł. Jej właściciel próbował zablokować sprzedaż w sądzie, ale wpędził się jeszcze w większe koszty.
Pierwsza oferta pojawiła się już po trzech minutach. W licytacji wzięło udział sześć osób. Dopiero przed jej końcem właściciele ciężarówki, dodali do opisu swej oferty, że ustalają cenę minimalną na 38 tys. zł. Nie miało to już żadnego znaczenia, bo według regulaminu allegro, można to zrobić zanim pojawi się pierwszy chętny na towar.
Zwycięzcą licytacji został Adam S. Zadeklarował, że za ciężarówkę zapłaci 11 tys. zł. Najpierw próbował skontaktować się z Andrzejem J., żeby ustalić kiedy może odebrać pojazd. Bez rezultatów. Potem pojechał do jego domu. Usłyszał, że ciężarówka jest do wzięcia za 38 tys. zł.
Adam S. nie dał za wygraną i poszedł do sądu. Chciał, żeby sędziowie nakazali Andrzejowi J. wydanie mu samochodu za 11 tys. zł. Jego zdaniem na serwisie Allegro doszło do zawarcia transakcji, która powinna zostać zrealizowana. Andrzej J. tłumaczył, że błąd popełnił jego syn, który nie wprowadził ceny minimalnej.
Sąd Rejonowy w Łukowie, a potem Sąd Okręgowy w Lublinie przyznały rację Adamowi S. Transakcja sprzedaży ciężarówki została uznana za ważną: Andrzej J. ma sprzedać ciężarówkę za cenę wylicytowaną na portalu.
- Aukcje są jedną z form zawierania umów – stwierdzili sędziowie. – A każdy kto korzysta z portalu aukcyjnego akceptuje jego regulamin. Według regulaminu allegro doszło do zawarcia ważnej umowy sprzedaży samochodu.
Andrzej J. do strat będzie musiał jeszcze doliczyć koszty procesu. Sądowa walka o samochód kosztowała go jeszcze ponad pięć tysięcy złotych.