Pani Barbarze w poniedziałek zmarła mama. Kobieta uważa, że jej mogła żyć.
Wszystko zaczęło się jeszcze w sierpniu. Rodzina z Międzyrzeca Podlaskiego wezwała karetkę do chorej kobiety. - Przyjechał lekarz pogotowia, ale zrobił mamie tylko zastrzyk, choć leżąca w łóżku pacjentka miała wysokie ciśnienie i bardzo źle się czuła. Doktor powiedział jedynie, że to nie jego pacjentka i za nią nie będzie odpowiadał - relacjonuje wizytę pani Barbara, która usłyszała od lekarza z karetki, że decyzję musi podjąć lekarz rodzinny.
Tymczasem pogotowie było wzywane w piątek wieczorem, więc krewni chorej pani Marianny nie mieli już kontaktu z lekarzem rodzinnym. - Zostaliśmy sami z chorą. Ze szwagrem, który jest lekarzem dawaliśmy mamie kroplówki. We wtorek, kiedy się mamie jeszcze pogorszyło, przyjechała druga karetka z innym lekarzem - opowiada córka chorej. - Dopiero ona zawiozła matkę do szpitala w Białej Podlaskiej. Chociaż była tam dobra pomoc, to jednak mama, która dostała czwartego udaru zmarła przed południem w poniedziałek - płacze pani Barbara, narzekając na bezduszność wielu miejscowych lekarzy i to, że uzyskanie skierowania do szpitala dla starszych osób graniczy z cudem.
Międzyrzecki lekarz pogotowia, który nie chciał zabrać karetką 70-letniej pani Marianny, nie chce oficjalnie komentować całego zdarzenia. - Chora wymiotowała, była osłabiona po udarze. Uzgodniliśmy więc z córką, że skontaktuje się z lekarzem rodzinnym i to oznaczało stwierdzenie "nie jest moją pacjentką” - tłumaczy lekarz i dodaje jedynie, że pogotowie obsługuje nagłe przypadki a starsza, schorowana pani wymagała tylko pomocy doktora rodzinnego.
- Pani Barbara nie złożyła oficjalnej skargi na piśmie, więc nie zajmujemy się problemem - mówi Roman Filip, dyrektor Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego i Transportu Sanitarnego w Białej Podlaskiej. - Karetka pojechała do chorej. Dotarła na czas a lekarz udzielił pomocy. Nie wnikamy w procedury medyczne. Jeśli jest formalna skarga, dotycząca błędu w postępowaniu lub sztuce medycznej, dopiero wówczas się wszystko ustala - dodaje dyrektor, którego porosiliśmy o wyjaśnienie sprawy. Szef pogotowia ma jedynie watpliwości co do wypowiedzi lekarza. - Doktor nie mógł powiedzieć, że chora nie jest jego pacjentką. Każdy chory jest naszym pacjentem - kończy rozmowę Filip.
- Przy przewlekłych schorzeniach najlepszy jest kontakt z lekarzami rodzinnymi. Przecież rodzina może zamówić wizytę domową. A lekarz może skierować do szpitala - uważa Ireneusz Stolarczyk, lekarz i dyrektor międzyrzeckiego szpitala, który popiera decyzję kolegi pracującego w pogotowiu.
Córka zmarłej kobiety nie kryje rozżalenia ale rezygnuje z wyjaśnienia sprawy.
- Doszłam do wniosku, że nic nie zrobię. Mama miała 70 lat. Gdyby uzyskała pomoc szybciej, może żyłaby dłużej. Ale nawet jeśli lekarz zrobił źle, to już nikt mamie życia nie przywróci - mówi pani Barbara.