Sąsiedzi Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej im. Papieża Jana Pawła II narzekają, że auta studentów utrudniają im życie. Pomoc Straży Miejskiej nie zawsze jest skuteczna.
Mieszkańcy są zirytowani, bo wszelkie blokady są zrywane. Przyjezdni ignorują znaki informujące o tym, że parking jest przeznaczony dla samochodów należących do mieszkańców danego bloku. Studenckie samochody wjeżdżają jak wjeżdżały.
– Na dodatek, studenci parkują samochody na trawniku, niedaleko budynku PWSZ – dodaje Czytelniczka.
Pracownicy Spółdzielni Mieszkaniowej "Kolejarz”, która ma swoje budynki przy PWSZ, potwierdzają, że sporo problemów jest ze studentami, którzy wykorzystują okoliczne parkingi. Władysław Łobacz, prezes spółdzielni, przyznaje, że jest mało miejsc parkingowych, a ciągle przybywa samochodów.
– Młodzi kierowcy są niefrasobliwi. Stawiają samochody, nie patrząc, czy komuś nie będą przeszkadzać – mówi prezes.
– Najwięcej interwencji dotyczy ulicy dojazdowej do osiedla i pływalni. Niemal każdego dnia i to po kilka razy jesteśmy informowani o źle ustawionych pojazdach – mówi Henryk Nędziak, zastępca komendanta bialskiej Straży Miejskiej, który potwierdza, że strażnicy znają problem z parkowaniem obok PWSZ. – Studenci mają wydzielony parking, ale oddalony o 200 metrów od budynków uczelni. Więc wolą stawiać samochody bliżej PWSZ – przyznaje Nędziak.
Interweniujący strażnicy stosują zasadę: najpierw upomnienie. Ale wielu kierowców nic sobie z tego nie robi. Więc za drugim razem jest już manat. 100 zł.
Adam Gromadzki, jeden z działaczy Samorządu Studentów PWSZ, nie zgadza się z zrzucaniem całej winy za utrudnienia w ruchu na studentów.
– W czasie wakacji też widziałem sporo nieprawidłowo zaparkowanych aut niedaleko PWSZ. Obok jest przecież market, do którego przyjeżdżają klienci – mówi Gromadzki i dodaje, że na parkingu, który był wydzielony dla studentów, trwa budowa kampusu.