Region nie może otrzymywać tańszej energii elektrycznej z Białorusi. Nie pozwala na to lobby energetyczne.
- Skoro linia nie pracuje, nie może się zamortyzować. Dlaczego podczas pobytu ministra gospodarki na terenie Lubelszczyzny nie pytano o naszą szansę? Przecież tu jest bieda. Zamiast człowiekowi podziękować za umożliwienie szansy otrzymania taniej energii dla przedsiębiorstw, dają po karku. W ubiegłym roku nakupiłem zboża, liczyłem, że wyeksportuję je na Białoruś w zamian za energię elektryczną. Mam je nadal w magazynie. Cześć trafiła do gorzelni - zaznacza Leszek Kalinowski.
Zygmunt Mozer, główny specjalista z Departamentu Współpracy z Zagranicą PSE powiedział nam, że linia do Wólki Dobryńskiej została wybudowana bez gwarancji importu energii z Białorusi. Powinna ona posiadać odpowiednie uzgodnienia z resortami gospodarki i skarbu państwa, PSE i innych urzędów. Kiedy w Polsce występuje duży nadmiar energii elektrycznej, kupowanie dodatkowej za granicą oznacza m.in. utratę miejsc pracy dla polskich górników.
- HETE uzyskała tylko zgodę na próbę techniczną i żadnych przyrzeczeń nie miała. Takie sprawy muszą być zbadane przez gremia specjalistów. Inaczej krach w przemyśle mógłby się pogłębić - przestrzega Zygmunt Mozer. Dodaje, iż najważniejsze jest, aby cały kraj i gospodarka nie traciła na takich operacjach.
Krzysztof Kowalczyk, członek zarządu Lubelskich Zakładów Energetycznych Lubzel S.A. poinformował nas, że po pomyślnych próbach obciążeniowych nowej linii minister gospodarki postawił warunek - zgodzi się na import energii z Białorusi, jeśli HETE będzie reeksportować poprzez sieci Lubzelu 150 procent pobieranej zza Bugu (czyli dokupi jeszcze produkowaną w Polsce).
- W Polsce energia tanieje. Mam nadzieję, że jednak popłynie zza Bugu. Szkoda inwestorów. Choć mamy nadwyżki mocy z całym kraju, to jednak w regionie przydałaby się szczególnie dla przemysłu tańsza energia - przyznaje Krzysztof Kowalczyk.