Zamknięte i oplombowane drzwi witają teraz przychodzących po pomoc do PCK w Białej Podlaskiej. Od wtorku podopieczni z całego powiatu nie mają tam dostępu. Do tego są oburzeni zwolnieniem pracownika, który ich zdaniem na to nie zasłużył.
Tym bardziej decyzja lubelskich władz PCK jest dla miejscowych działaczy niezrozumiała. - Poszło o pieniądze z majowej kwesty. Rozdysponowaliśmy je zgodnie z naszą wolą na rzecz dzieci niepełnosprawnych i dziewczynki chorej na białaczkę. Zarząd lubelski zażądał wycofania pierwszej wpłaty, oskarżając pracownika o przestępstwo - wyjaśnia Eugenia Denicka, wiceprezes Zarządu Rejonowego PCK w Białej Podlaskiej. Zdaniem prezesa Pedrycza wcześniej przyjęto, że celem zbiórki jest zapewnienie dzieciom z biednych rodzin wyjazdu na letni wypoczynek i na to miały iść zgromadzone środki. Tak się nie stało i ktoś, kto za to odpowiada, musi ponieść konsekwencje.
Skutkiem nieporozumień jest pozbawienie pomocy tych, z myślą, o których działa PCK. - Tracimy dobre imię. Latami pracuje się na autorytet, bez niego niewiele można zdziałać. Minie sporo czasu, zanim kolejny pracownik połapie się w tym wszystkim. Co gorsze, nie wiadomo, kiedy biuro zacznie funkcjonować - słyszymy od E. Denickiej.
Do zamkniętego i oplombowanego pomieszczenia PCK nie mają dostępu także członkowie Zarządu Rejonowego organizacji. Gorzki smak miał dla nich obchodzony w czwartek Międzynarodowy Dzień Honorowego Dawcy Krwi.