Uciekli z Białorusi przed represjami, w Polsce założyli zespół. Grają głównie na ulicach Warszawy. Ale w poniedziałek wystąpili w Białej Podlaskiej.
Mowa o grupie Belarusian Truestory. Vasyl gra na perkusji. Do Polski przyjechał we wrześniu ubiegłego roku. Uciekł w obawie przed represjami ze strony białoruskich służb.
– Gdybym został w Pińsku, trafiłbym do więzienia – opowiada łamaną polszczyzną, której zdążył się nauczyć przez te kilka miesięcy w Warszawie. Niedawno dołączył do zespołu, który tworzą tacy ludzie jak on. – Gramy głównie w centrum stolicy, przed Pałacem Kultury i Nauki. Tak zarabiamy. Ludzie nam trochę wrzucą – śmieje się Vasyl. Z Białorusi uciekł, bo brał udział w protestach przeciwko reżimowi Aleksandra Łukaszenki. – Najpierw wyjechałem na Ukrainę, bo myślałem, że rząd się zmieni i będę mógł wrócić do siebie. W Pińsku miałem pracę, zacząłem budowę domu – wspomina.
Mikitia z kolei gra na saksofonie. – Zawsze grałem na ulicy, a gdy miesiąc temu przyjechałem do Warszawy, zobaczyłem w centrum białoruską flagę i postanowiłem dołączyć – przyznaje młody Białorusin. W przyszłości chciałby wrócić do swojego kraju. – Ale ze względu na ludzi, bliskich. Wiem jednak, że to szybko się nie skończy. W Polsce trzymamy się razem, bo mocny powód nas jednoczy – podkreśla Mikitia.
Na występ do Białej Podlaskiej zespół zaprosiła Irena, Białorusinka, który od kilka lat tu mieszka i pracuje. – Przez to, co się dzieje na Białorusi pomagamy naszym rodakom, którzy stamtąd uciekają – przyznaje. W jaki sposób? – Czy to w urzędach, czy w znalezieniu pracy lub zakupach – precyzuje Irena. Ale koncert to coś innego. – Chcieliśmy dać Białorusinom trochę rozrywki, a Polakom pokazać odrobinę naszej kultury – tłumaczy.
Część osób mieszka w ośrodkach dla uchodźców. Skalę imigracji Białorusinów do Polski wyraźnie widać w podniesionej liczbie wniosków o ochronę międzynarodową w Polsce – przed 2020 roku było to kilka wniosków miesięcznie, natomiast od sierpnia ich liczba wzrosła do ok. 100 wniosków na miesiąc.