Jak chuligani nie dają mi spokojnie żyć, to was nie ma. Wzięlibyście się za tych, co mi pod płot śmieci wyrzucają - mówi właścicielka posesji w Białej Podlaskiej do funkcjonariuszy Straży Miejskiej, którzy kontrolują podwórko. Wizyta kończy się 30-złotowym mandatem.
Z ulicy Robotniczej wjeżdża się do lasu. Tam często i to przy samej drodze lądują worki z domowymi odpadkami. Tym razem jest w miarę czysto. Kontenery miejskie przy ulicy Lubelskiej wypełnione są po brzegi i czekają na wizytę śmieciarki z Komunalnika. Obok ktoś zostawił to, czego nie mógł sprzedać na złom z bardzo zużytej lodówki. Nieopodal, w lasku, wala się karton zepsutych mandarynek. Trochę dalej, całkiem -spora kupka gruzu po remoncie mieszkania. Strażnik miejski Jerzy Miłaszewski przeszukuje w rękawiczkach zawartość woreczków po zaprawie tynkarskiej. Niestety, sprawca nie zostawił "wizytówki”. - Brak kultury, czyste chamstwo. Odszykuje sobie willę, a las go nie obchodzi - ocenia jednoznacznie tego, kto uniknie kary. - Mandat nie zawsze zapobiega kontynuowaniu zaśmiecania. Niektórzy są niereformowalni. Na przykład, walczymy od dawna z właścicielem pewnego sklepu. Cztery razy już zapłacił karę - podkreśla Artur Żukowski, komendant Straży Miejskiej.
Dodaje, że na prawie czterysta skontrolowanych od początku roku posesji na jednej czwartej stwierdzono uchybienia. - Wczoraj podczas rutynowej kontroli ktoś nam pokazał pięćdziesiąt kwitów na wywóz odpadów w ciągu roku. To się jednak nieczęsto zdarza - stwierdza komendant. Dodaje, że wiosną i latem należy usuwać z posesji odpady co dwa tygodnie. Ciepło przyśpiesza rozkład, który powoduje zagrożenie sanitarne.
Jednym z większych mandatów był wystawiony na 500 złotych rodzinie, która całą przyczepę śmieci wywiozła za miasto. Wiosną, niestety dzikich wysypisk będzie więcej. Zielone treny Białej Podlaskiej nie są dla mieszkańców dobrym miejscem do odpoczynku.•