To ciasto robi taką furorę, że doczekało się swojego festiwalu. – To receptura przekazana jeszcze przez babcię, bez żadnych ulepszaczy- opowiada pani Monika z Huszczy. Sękacze królowały w niedzielą w Drelowie
Starostwo powiatowe w Białej Podlaskiej już po raz 10. zorganizowało Bialski Festiwal Sękaczy. – W tym roku mamy więcej wystawców niż w latach poprzednich. Zgłosiły się osoby prywatne i firmy cukiernicze. W sumie 26 stoisk- mówi Barbara Kociubińska-Koza, kierownik oddziału promocji w starostwie.
Stoły uginały się pod setkami stożków z sękami, tych mniejszych, ale i takich gigantycznych zrobionych ze 100 jaj. Monika Kuźmicz z Huszczy (gmina Łomazy) specjalizuje się w wypieku sękaczy od 9 lat. Ale rodzinna tradycja jest starsza. - Zaczęła nasza babcia, a później tato nauczył mnie i siostrę. Od początku jesteśmy wierni dawnej recepturze. Mamy swój tajnik, to swojska śmietana i wiejskie masło. Dlatego nasze ciasta są trochę twardsze. Najlepiej smakują po tygodniu lub dwóch, gdy już „dojdą” - tłumaczy pani Monika. Zastrzega też, że nie używa żadnych ulepszaczy. – Nie ma tu żadnego proszku do pieczenia czy amoniaku. Najważniejsze jest dobrze ubite białko – podkreśla. Sekret tkwi także w pieczeniu sękacza nad paleniskiem. - Obracamy ręcznie na wałku, nie maszynowo. Najpierw ogień jest większy, a później stopniowo mniejszy, tak by ciasto miało charakterystyczne słoje – opowiada. Na koniec zdradza jeszcze swój dodatek. – U mnie takim eliksirem jest kropa rumu – przyznaje. Na festiwal przywiozła 24 sękacze. Największy z 40 jajek. –A w sumie na te wszystkie zużyłam 350 jajek- precyzuje.
Również pani Agnieszka ze Studzianki (gmina Łomazy) przejęła rodzinną smykałkę. – Właściwie to moja mama pierwsza we wsi zaczęła wypiekać sękacze, a później inne kobiety się uczyły- zaznacza Agnieszka Stanilewicz. – Do paleniska zawsze używam drzewa liściastego, olszyny lub brzozy. To też ma znaczenie. To jak ciasto później wygląda zależy też od sposobu polewania nad ogniem. I składniki. Oczywiście masło 82 proc., mąka 450 i wiejskie jajka. Jeśli wszystko jest swojskie, to sękacz powinien być smaczny- uważa pani Agnieszka. Trzeba też zarezerwować sobie kilka godzin. – To pracochłonne, owszem. Co najmniej dwie godziny nad ogniem, jednocześnie polewa się i dokłada drewno. Można się naprawdę zmęczyć. Dlatego młodzi wcale nie są chętni do nauki- nie ukrywa nasza rozmówczyni. Dostaje zamówienia z całej Polski i na różne okazje. – To się zmieniło. Kiedyś to głównie na weselach czy komuniach stawiało się sękacz na stole. Dzisiaj okazje są różne: urodziny, prezenty, dla lekarza albo komuś do spróbowania. Ostatnio ktoś z Wielkopolski u mnie zamówił, bo nigdy nie jadł – przyznaje.
Autorzy najlepszych sękaczy dostają nagrody pieniężne od starosty bialskiego. – Oceniamy smak oczywiście. Powinien być maślany z nutą cytrynowego. Ale również estetykę. Na przykład jakie sęki ma ciasto, czy duże, czy małe- tłumaczy Ilona Niewęgłowska z Gminnego Centrum Kultury w Konstantynowie, członkini komisji konkursowej.
W powiecie bialskim jest około 50 wytwórców sękacza. Pierwsze ciasta tego rodzaju powstawały już na przełomie XV-XVI wieku, jeszcze za czasów Królowej Bony, która sprowadziła je do Polski. Zaś w powiecie pierwsze wzmianki o tym wypieku pochodzą z lat 20. XX wieku ze wsi Huszcza.