Najpierw muzyk zobaczył spadający obiekt. Potem rolnik znalazł nietypowy głaz. Mieszkańcy gminy Komarówka Podlaska przypuszczają, że posiadają fragmenty meteorytu. Wątpliwości ma rozwiać wydelegowany do wsi Walinna Sachalin archeolog.
Rodzina Struczyków przez kilka sekund podziwiała niezwykłe widowisko. Potem wszyscy ruszyli na poszukiwanie meteorytu. – Z latarką szukaliśmy jakiegoś śladu za laskiem, ale nic nie znaleźliśmy – opowiada muzyk.
Dwa lata temu na tajemnicze obiekty, które mogą być fragmentami meteorytu, natknął się rolnik Tadeusz Milaniuk ze wsi Walinna Sachalin.
– Jechałem po swoim polu. Nagle coś rzuciło koło ciągnika do góry. Zatrzymałem się i zobaczyłem kamień, który wyglądał jak żużel. Ciężki, spalony, podobny do głazu. Obok leżały mniejsze kawałki. Zabrałem je wszystkie na podwórko. Ale znaleziskiem pochwaliłem się tylko synowi – wspomina Tadeusz Milaniuk.
Dopiero niedawno Struczyk i Milaniuk zgadali się, że pierwszy widział spadający meteoryt, a drugi znalazł jego pozostałości. Postanowili ogłosić publicznie, że w Walinnie Sachalin spadł meteoryt. Poszli z tym do lokalnych mediów.
Zdjęcia obiektów z gminy Komarówka Podlaska widział już Marcin Cimala, członek Międzynarodowego Stowarzyszenia Kolekcjonerów Meteorytów I.M.C.A. – Całe są oblepione rdzą, wiec trzeba by odciąć kawałek i zobaczyć, co jest w środku – proponuje Cimala.
Mieczysław Bienia, bialski archeolog, też widział tylko fotografie. – Moim zdaniem, mamy do czynienia z wypełniskiem pieca dymarkowego z okresu późnego średniowiecza. Mniejszy obiekt, to żużel żelazny miseczkowaty z XV-XVI w. – mówi Bienia.
Jan Maraśkiewicz, kierownik bialskiej Delegatury Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków, zapewnił nas, że skieruje do Walinnej archeologa, który zbada znalezisko. – Być może na tym podmokłym terenie były wydobywane rudy darniowe i ludzie natrafili na pozostałości po dymarkach – mówi Maraśkiewicz.