Łoskot pędzących tuż za płotem pociągów i huk przejeżdżających przez przejazd kolejowy samochodów
Koszmar wdowy po kolejarzu trwa od 25 lat. Wraz z córką mieszkają w Ogrodnikach, w służbowym domku oddalonym zaledwie 6 metrów od szyn i tuż przy przejeździe kolejowym. - Od strony torów zamurowaliśmy okna. Wszystko na nic. Ciągle budzę się nocami, gdy jedzie pociąg. Latem nie można otworzyć okien wychodzących na podwórko. Wszędzie kurz od przejeżdżających przez przejazd samochodów - nie kryje rozgoryczenia Lidia Dobosz.
Teraz będzie jeszcze trudniej. Po modernizacji międzynarodowej linii kolejowej E 20 tuż przy ich domu ma przebiegać jeszcze jedna, równoległa do torów asfaltowa droga.
Kazimierz Peryt z Oddziału Regionalnego Polskich Linii Kolejowych w Warszawie nie wyobraża sobie, by kobieta mogła dalej w tym domu mieszkać. - To byłoby nieludzkie - mówi. Odsyła nas jednak do Mirosława Hunderta, kierownika kontraktu modernizacji linii kolejowej na odcinku od Białej Podlaskiej do granicy państwa. - Jestem na urlopie. Proszę zwrócić się w tej sprawie do wykonawcy robót - zbywa nas Hundert.
Eugeniusz Maciołek, kierownik budowy z Przedsiębiorstwa Robót Kolejowych i Inżynieryjnych we Wrocławiu jest zaskoczony faktem, że dom pani Lidii nie zostanie wyburzony. - Modernizacja linii kolejowej spowoduje, że ten dom będzie jakby na wyspie. Bo za nim powstanie dodatkowa droga równoległa do torów - przyznaje Maciołek. Ale nowego mieszkania nie jest w stanie Doboszowej zapewnić.
Bezradnie rozkłada ręce również Paweł Chmielewski, dyrektor Oddziału Gospodarowania Nieruchomościami PKP w Lublinie. - Postanowiliśmy przy okazji modernizacji linii jedynie zlikwidować budynki magazynowe. Nadal pozostaną stare kolejarskie budynki mieszkalne, jak te w Ogrodnikach. Nie będziemy nikomu fundować prezentów - wyjaśnia Chmielewski.
- I jak tu będzie dalej żyć? - pyta wdowa.