Decyzje podjęte przez Władimira Putina i jego otoczenie nieuchronnie przyniosą (już przynoszą) konsekwencje gospodarcze obserwowane na wszystkich poziomach – od globalnego, przez regionalny, krajowy, lokalny, aż po skutki dla pojedynczych gospodarstw domowych – pisze dr hab. Paweł Pasierbiak, kierownik Katedry Gospodarki Światowej i Integracji Europejskiej w Instytucie Ekonomii i Finansów UMCS.
Na poziomie globalnym mocno zdestabilizowały się rynki, w tym przede wszystkim surowców energetycznych oraz surowców rolnych. Wskutek zwiększonej niepewności związanej z dostawami, ceny ropy naftowej czy pszenicy dynamicznie rosną. Ceny ropy naftowej przekroczyły już 100 USD za baryłkę i zbliżają się do rekordowych poziomów. Zagrożenie stabilnej podaży na rynku światowym wynikające z możliwych ograniczeń eksportu rosyjskiej ropy czy gazu mocno winduje ceny tych strategicznych surowców. Podobne tendencje dotyczą płodów rolnych, których zarówno Ukraina, jak i Rosja są poważnymi producentami. Łącznie na te dwa kraje przypada aż 1/4 światowego eksportu pszenicy i 1/5 eksportu kukurydzy. Kto w krótkim czasie zastąpi tych wielkich producentów? Ze względu to, że obecne wzrosty cen dotyczą ważnych dla gospodarek produktów, będzie to prowadzić do utrwalenia tendencji inflacyjnych, które już i tak w wielu gospodarkach były obecne. Jest to zjawisko bardzo negatywne, poprzez spadek siły nabywczej pieniądza i realny spadek wartości oszczędności wpływające na ubożenie społeczeństw. Do tego należy pamiętać, że wyższe ceny żywności to wzrost ubóstwa i głodu na świecie.
Słaby złoty, wysoka inflacja
Z poziomu globalnego przejdźmy na poziom narodowy. Nie ma się co łudzić, w Polsce negatywne skutki ekonomiczne również będą odczuwalne. Można spodziewać się spowolnienia wzrostu gospodarczego, a być może nawet stagflacji – sytuacji, w której dynamika wzrostu gospodarczego jest równa lub bliska zeru przy wysokim poziomie inflacji. To ostatnie zjawisko będzie niestety występować w dużym nasileniu. Jeszcze przed rozpoczęciem działań wojennych w Ukrainie, martwiliśmy się wysoką inflacją. Obecnie jest niemal pewne, że wzrost cen będzie silny, wzmocniony przez mocno osłabiającą się złotówkę. Warto przypomnieć, że wartość złotówki w relacji do dolara amerykańskiego była w ostatnich dniach najniższa od ponad 20 lat, a wobec euro od 2009 r. Frank szwajcarski był z kolei najdroższy w historii. Te niekorzystne zmiany kursu walutowego spowodowane są spadkiem zainteresowania inwestorów coraz bardziej ryzykownym obszarze Europy Środkowo-Wschodniej. Jeżeli do słabej złotówki dołączymy wysokie ceny ropy naftowej (która notabene jest wyceniana w dolarze amerykańskim), to nie dziwi nas szybowanie cen na stacjach benzynowych. Obserwując dynamikę tych zmian można stwierdzić, że może być jeszcze gorzej…
Władze starają się ratować sytuację, m. in. przez podnoszenie stóp procentowych (aktualnie na poziomie 3,5 punktu procentowego), co może przynieść pewną poprawę sytuacji inflacyjnej, ale co ma także inne – i niestety negatywne – skutki. Wyższe stopy procentowe mogą bowiem dodatkowo osłabić aktywność gospodarczą (wyższy koszt kredytu dla przedsiębiorstw), a także pogorszyć sytuację tych gospodarstw domowych, które spłacają zaciągnięte kredyty.
Uchodźcy zasilą rynek pracy?
Kolejne skutki dla polskiej gospodarki związane z wojną w Ukrainie spowodowane są bezprecedensowo wysoką imigracją ludności ukraińskiej (według stanu na 9 marca granicę Polski przekroczyło ok. 1,33 mln osób). Nie można się dziwić tej sytuacji, wszyscy bowiem pragniemy bezpieczeństwa, ale trzeba pamiętać, że także ten proces będzie miał skutki gospodarcze. Jakiej natury będą to konsekwencje, okaże się dopiero w dłuższym okresie. Wszystko zależy od tego, jak zagospodarujemy napływającą ludność – czy włączymy ją do naszego rynku pracy czy nie. Z ekonomicznego punktu widzenia imigranci to zasób czynnika pracy, niezbędny w każdej działalności gospodarczej. Patrząc na polski rynek wydaje się, że część napływającej ludności powinna zostać zagospodarowana, co będzie niosło skutki pozytywne. Z drugiej strony nie można zapominać, że z polskiego rynku pracy następuje także odpływ ukraińskiej siły roboczej. To są głównie mężczyźni, którzy wracają do Ukrainy, by bronić swojej ojczyzny. Ten proces z kolei może wpłynąć negatywnie na takie branże jak np. transportowa, gdzie wielu zawodowych kierowców to Ukraińcy. Przed między innymi tego rodzaju wyzwaniami stoi obecnie polska gospodarka, ale są one stosunkowo nieduże w porównaniu z gospodarczymi kosztami, które poniesie Ukraina.
O ile do wybuchu wojny gospodarka ukraińska nie była w najlepszej sytuacji, o tyle po jej wszczęciu straty ekonomiczne będą bardzo dotkliwe.
Zniszczenia infrastruktury, ograniczenie produkcji rolnej, zmniejszony eksport, wymuszona emigracja to tylko niektóre czynniki, które spowodują, że gospodarka ukraińska znajdzie się w jednej z największych recesji gospodarczej w swojej historii.
Bez pomocy zewnętrznej Ukraina nie poradzi sobie z szybką odbudową. Do odbudowy potrzebna będzie znacząca pomoc finansowa państw trzecich. Solidarność z Ukrainą, którą wykazuje świat zachodni w obliczu rosyjskiej agresji, pozwala formułować ostrożnie optymistyczne prognozy – odbudowa gospodarcza Ukrainy będzie wspierana przez rządy i organizacje międzynarodowe. Już obecnie pomoc dostarczana jest przez wiele indywidualnych krajów, a również Bank Światowy wykorzystuje swoje instrumenty do wspierania Ukrainy.
Czy sankcje zaszkodzą Rosji?
Podobną solidarność wykazuje Zachód w swoich działaniach wobec agresora – Rosji. Wydaje się, że Rosja nie spodziewała się takiej jednoznacznej reakcji Zachodu. Przejawia się to w bezprecedensowych sankcjach nakładanych na Rosję. Owszem, wielu analityków twierdzi, że sankcje nie przynoszą zamierzonych rezultatów. Niemniej jednak w tym przypadku, moim zdaniem, przyniosą one negatywne skutki dla gospodarki rosyjskiej, szczególnie w dłuższym czasie. Pojawia się jednak pytanie o krótki okres: czy nawet tak, wydawałoby się, dotkliwe sankcje mogą spowodować wstrzymanie działań wojennych i przyjęcie rozwiązań dyplomatycznych? To pytanie w chwili obecnej pozostaje otwarte.
Z gospodarczego punktu widzenia, skutki wojny dla Rosji są już odczuwalne. Dramatyczny spadek wartości rubla rosyjskiego, zawieszenie działania giełdy, silny wzrost stóp procentowych (do poziomu aż 20 punktów procentowych!) – to tylko niektóre przejawy pogorszenia sytuacji. Brak dostępu do nieba nad Europą dla rosyjskich linii lotniczych, rozwijający się bojkot produktów rosyjskich na świecie, wycofywanie się z Rosji poważnych inwestorów, takich jak Toyota, Honda, Shell itp., wszystko to powoduje, że z punktu widzenia przeciętnego Rosjanina jego poziom życia znacznie się obniży. Jeżeli nie będzie mógł skorzystać z karty VISA czy MasterCard, nie obejrzy ulubionego serialu na platformie Netflix, nie skorzysta z TikToka, Facebooka czy Twittera, jego jakość życia zapewne spadnie. Te ostatnie przykłady to być może nie najważniejsze skutki rosyjskiej agresji, ale jest szansa, że łącznie wszystkie te makro- i mikroekonomiczne efekty zmienią nastroje rosyjskiego społeczeństwa i doprowadzą do zmian politycznych w Rosji. Oby stało się to szybciej niż później.
Z pewnością po wojnie świat gospodarczy będzie inny.
• Tytuł, śródtytuły i skróty od redakcji