W przeciągu kilku dni może ma wyjaśnić się, kto zajmie zwolnione w wyniku wyborów parlamentarnych stanowiska wojewody lubelskiego i wicemarszałka województwa. Ale niewykluczone, że do obsadzenia będzie także funkcja marszałka
O tym, że marszałek Jarosław Stawiarski może opuścić region i wrócić do pracy w Warszawie zaczęto mówić jeszcze przed tegoroczną kampanią wyborczą. Pochodzący z Kraśnika polityk zanim stanął na czele zarządu województwa, był wiceministrem sportu i turystyki. Kiedy kilka miesięcy temu ogłoszono, że szef tego resortu Witold Bańka z początkiem 2020 roku zostanie przewodniczącym Światowej Agencji Antydopingowej (WADA), to jego były zastępca był wymieniany jako jeden z głównych kandydatów do przejęcia po nim schedy.
Ale gdy Stawiarskiego zabrakło na listach wyborczych Prawa i Sprawiedliwości, przekaz wydawał się jasny: ma zostać w Lublinie i kontynuować powierzoną mu niespełna rok temu misję marszałka. Jednak po wyborach temat powrócił. A w ostatnich dniach korytarze Urzędu Marszałkowskiego rozgrzała inna plotka: poza ministerstwem w grę wchodzi intratna posada w zarządzie Totalizatora Sportowego. – Może być coś na rzeczy – słyszymy w nieoficjalnych rozmowach z działaczami PiS.
- Bardzo wielu kolegów z Lublina mi tego życzy. Na tę chwilę jednak nic o tym nie wiem i nic nie mogę powiedzieć. Gdybym dostał propozycję, to bym się nad nią zastanowił – komentuje Jarosław Stawiarski.
Można się domyślać, że wśród tych, którzy „życzą” mu powrotu do stolicy jest Krzysztof Michałkiewicz. Szef lubelskich struktur PiS po przegranej w wyborach do Senatu jest wymieniany, jako główny kandydat – o ile będzie taka potrzeba – do objęcia funkcji marszałka.
Ale, Michałkiewicz uchodzi też za faworyta w wyścigu do fotela wojewody, a w tym kontekście wymienia się też innego wyborczego przegranego, posła Lecha Sprawkę. Ten wakat jest pewny, bo obecny szef Lubelskiego Urzędu Wojewódzkiego Przemysław Czarnek zdobywając ponad 87 tys. głosów został wybrany posłem i funkcję będzie pełnił do 12 listopada, kiedy odbędzie się pierwsze posiedzenie Sejmu nowej kadencji.
Z kolei z Urzędem Marszałkowskim pożegnał się już inny przyszły poseł PiS, Dariusz Stefaniuk. – W piątek podpisałem mu świadectwo pracy – mówi nam marszałek Stawiarski. To oznacza, że być może już na najbliższej sesji sejmiku województwa (termin jeszcze nie jest znany) zostanie obsadzone zwalniane przez Stefaniuka stanowisko wicemarszałka. W tym przypadku na giełdzie wymienia się m.in.: przewodniczącego sejmiku Michała Mulawę, wicewojewodę Roberta Gmitruczuka czy radnych wojewódzkich Marka Wojciechowskiego, Krzysztofa Gałaszkiewicza i Ryszarda Szczygła.
Z tym ostatnim wiąże się powtarzana w kuluarach teoria o „desancie łukowskim”. Mówi się, że były sekretarz miasta Łuków miałby przenieść się do Lublina wraz z byłym burmistrzem, a obecnie tamtejszym starostą Dariuszem Szustkiem, którego nazwisko także przewija się wśród kandydatów na nowego wojewodę.
- Niezbadane są wyroki niebios. Też słyszałem takie pogłoski, ale póki co jestem starostą i jest mi z tym dobrze. A jeśli padnie konkretna propozycja, to ją rozważę – mówi nam Szustek.
Dla niego i dla Szczygła miałaby to być nagroda za zaangażowanie w kampanię wyborczą w powiecie łukowskim, gdzie PiS zdobyło blisko 70 proc. poparcia. Taki wariant pozwoliłby natomiast na „zagospodarowanie” innego dotychczasowego posła, który musiał przełknąć gorycz wyborczej porażki. Mowa o Krzysztofie Głuchowskim, który w razie odejścia Szustka mógłby liczyć na miękkie lądowanie w fotelu łukowskiego starosty.