Przeciw budowie bloków mieszkalnych przy ul. Goździkowej protestuje część mieszkańców dzielnicy Ponikwoda. Urząd Miasta dopuścił tu zabudowę wielorodzinną tuż obok domów jednorodzinnych. Deweloper zaprojektował już bloki i stara się o pozwolenie na rozpoczęcie inwestycji.
– Planowane przez inwestora budynki nie będą pasować do otoczenia – przekonują mieszkańcy, którzy zawiązali komitet protestacyjny i w środę przyszli do Ratusza. Przynieśli ze sobą listy z podpisami ponad 500 osób, które też nie zgadzają się na budowę przy Goździkowej.
– Mieszkałam kiedyś w wieżowcu i wiem, co to znaczy mieszkać wśród bloków. Uciekłam stamtąd, bo chciałam mieszkać we własnym domku. Dlatego walczymy o to, żeby to była spokojna dzielnica – mówi Bożena Gołaś, mieszkanka Goździkowej.
Jednak miejscy urzędnicy doszli do wniosku, że te tereny są odpowiednim miejscem na blokowisko.
Wuzetka dla dewelopera
Jeszcze w zeszłym roku Urząd Miasta wydał deweloperowi „wuzetkę”, czyli decyzję o warunkach zabudowy. Wyjaśnijmy, że taką decyzją ustala się możliwy sposób wykorzystania działek, które nie doczekały się od Rady Miasta planu zagospodarowania określającego przeznaczenie ziemi. A tam, gdzie nie ma planu, tam przeznaczenie działek określają urzędnicy.
Na wniosek dewelopera Urząd Miasta wydał „wuzetkę” dopuszczającą tu zabudowę wielorodzinną.
– Decyzja dotyczy ustalenia warunków zabudowy dla inwestycji polegającej na budowie czterech budynków mieszkalnych wielorodzinnych na działce przy Goździkowej 11a – potwierdza Anna Czerwonka z lubelskiego Ratusza. Budynki mogą mieć nieco ponad 12 metrów wysokości (od terenu przed wejściem do gzymsu), a maksymalną szerokość frontowej elewacji ustalono na 25 m. – O wydanie decyzji starała się spółka GP Paszkowski i Wspólnicy.
Z taką decyzją spółka mogła zaprojektować bloki i wystąpić o pozwolenie budowlane. I to właśnie zrobiła. – Dla tej samej nieruchomości inwestor złożył wniosek o wydanie pozwolenia na budowę, wskazując w nim ten sam zakres inwestycji, czyli cztery budynki wielorodzinne – informuje Czerwonka. Wniosek został złożony 30 listopada.
Mieszkańcy rozgoryczeni
– Jesteśmy bardzo rozczarowani decyzją Urzędu Miasta – mówi pani Bożena. Rozczarowana jest również rada dzielnicy.
– Przecież w 2019 roku Rada Miasta uchwaliła studium przestrzenne, które przewiduje w tym obszarze zieleń i zabudowę jednorodzinną – przypomina Justyna Budzyńska, przewodnicząca Zarządu Dzielnicy Ponikwoda. – Prezydent zapowiadał, że studium będzie kierunkiem, którego miasto będzie się trzymać.
Sęk w tym, że studium nie jest dla urzędników wiążące przy wydawaniu decyzji o warunkach zabudowy, więc nie można jej uzależniać od tego, co zapisano w studium. Przesądzające jest natomiast to, czy wnioskowana zabudowa będzie pasować do tego, co znajduje się w okolicy.
Czy to jest dobre sąsiedztwo?
– Zgodnie z prawem decyzja może być pozytywna tylko wtedy, gdy co najmniej jedna sąsiednia działka dostępna z tej samej drogi publicznej jest zagospodarowana w podobny sposób – stwierdzają protestujący w swym piśmie do Ratusza. – Nazywa się to zasadą dobrego sąsiedztwa, która została całkowicie pogwałcona.
– Zabudowa wielorodzinna jest w tym rejonie miasta całkowicie obca – twierdzą oburzeni mieszkańcy. – Wzdłuż ulicy Goździkowej położone są działki, które od początku były zabudowane domami jednorodzinnymi, lub przygotowane pod zabudowę jednorodzinną.
Dlaczego urzędnicy uznali, że wstawienie bloków w tę okolicę będzie „dobrym sąsiedztwem”?
– Z uwagi na sąsiedztwo realizowanego na działkach przy ul. Dożynkowej i dochodzącego do ul. Goździkowej zespołu zabudowy mieszkaniowej wielorodzinnej, planowana inwestycja spełnia przesłankę kontynuacji funkcji, parametrów, cech i wskaźników kształtowania zabudowy oraz zagospodarowania terenu na tym obszarze – stwierdza Czerwonka. Podkreślmy, że wskazany przez nią zespół bloków nie jest „dostępny z tej samej drogi publicznej”.
Jak my tu mamy żyć?
Protestujący liczą na to, że Ratusz zablokuje inwestycję. – Pozostawienie tutaj terenów zielonych zapewniłoby naturalne napowietrzenie tej części miasta. Ścisła zabudowa to uniemożliwi. W okolicy nie ma też szkoły, która będzie potrzebna dodatkowym rodzinom. Ponadto ul. Goździkowa jest bardzo wąska – podkreśla Budzyńska. Mieszkańcy uliczki nie wyobrażają sobie, że przez kilka lat miałyby tędy jeździć ciężkie samochody obsługujące budowę.
– Przy Goździkowej nie ma chodnika, nie ma oświetlenia. Jeżeli wjadą tam ciężarówki, to ja się boję o własne dzieci i bezpieczeństwo na tej ulicy – dodaje Gołaś. – My już w tej chwili mamy problem z przejazdem samochodami osobowymi, nie mamy jak się wyminąć. A gdy do mojej posesji dojeżdża szambowóz, to blokuje całą ulicę – dodaje Marta Burszczan.
Obawiają się blokowiska
Mieszkańcy Ponikwody twierdzą, że planowana inwestycja będzie dopiero początkiem zabudowywania okolicy blokami. – Łącznie może ich tu powstać czternaście – twierdzi Justyna Budzyńska i wymienia numery sąsiednich działek, na których miałaby wyrosnąć taka zabudowa.
Ratusz częściowo to potwierdza. – Przy ul. Goździkowej została również wydana decyzja o ustaleniu warunków zabudowy dla inwestycji polegającej na budowie dwóch budynków mieszkalnych wielorodzinnych z możliwością usług w parterze na działce nr 18 – przekazuje nam Anna Czerwonka. Wspomniana przez nią decyzja została wydana na wniosek osoby fizycznej i dotyczy bloków o takich samych parametrach, jak te dopuszczone w zeszłym roku. – Natomiast działki nr 17, 19/1, 19/2 i 1/23 nie zostały objęte decyzjami o ustaleniu warunków zabudowy.
Mieszkańcy czekają na plan
Dla terenów obejmujących też ul. Goździkową opracowany ma być plan zagospodarowania, który ma określić możliwy sposób wykorzystania tych nieruchomości. Zdecydowała o tym w czerwcu Rada Miasta i na tej podstawie Urząd Miasta przyjmował wnioski dotyczące tego, co powinno się znaleźć w planie. Protestujący mieszkańcy Ponikwody zawnioskowali wspólnie o to, by w tej okolicy dominowała zieleń, a jedyną dopuszczalną zabudową były domy jednorodzinne mające nie więcej niż jedno piętro z poddaszem użytkowym.
– Nie może nagle wyrastać kolejne blokowisko pośród domków jednorodzinnych – stwierdza Anna Boreczek, członkini komitetu protestacyjnego. – Chcemy, żeby prezydent szanował obywateli tak samo, jak deweloperów.