Rozmowa z Cezarym Oleksiejczukiem, który podczas Bogdanka Armia Fight Night 7 w efektowny sposób pokonał Jacka Bednorza
- Jak pan oceni swój występ podczas Bogdanka Armia Fight Night 7?
– Cieszę się, że wygrałem, bo o tym, że będę walczył dowiedziałem się trzy dni przed galą. Bednorz to dobry „parterowiec”, dlatego zdawałem sobie sprawę, że będzie chciał walczyć właśnie w ten sposób. Od początku chciał mnie wywrócić i udało mu się to. Zachowałem jednak spokój, bo też dobrze czuję się w parterze. On pierwszy popełnił błąd, co wykorzystałem i zmusiłem go do poddania pojedynku.
- Czuł pan zagrożenie wałcząc z Bednorzem w parterze?
– Przyjąłem dwa mocne uderzenia łokciem, ale nie czułem zagrożenia. On za szybko się podpalił i poszedł na mnie całym ciałem. Musiałem to wykorzystać.
- Na co dzień trenuje pan w Warszawie, ale jest pan mocno związany z naszym regionem...
– Tak, dlatego miałem olbrzymią motywację do walki. Na trybunach była cała moja rodzina. Ten region to moja ziemia.
- W narożniku stał pana starszy brat Michał, który walczy dla federacji UFC.
– On od 5 lat jest niezmiennie w moim narożniku. Michał w UFC zazwyczaj nokautuje swoich rywali w stójce. Mi udało się wygrać natomiast w parterze. Michał przed walką powtarzał mi, żebym zachował spokój. Chcieliśmy spokojnie walczyć przez 3 rundy. Nie udało się, bo skończyłem ten pojedynek już w pierwszej odsłonie.
- Bogdanka Armia Fight Night 7 to impreza związana z wojskiem. Pan ma z nim jakieś powiązania?
– Wojsko zawsze mnie interesowało i nie ukrywam, że po maturze chce do niego wstąpić. Teraz żołnierze mogą spokojnie ćwiczyć MMA, co dla mnie jest rozwiązaniem idealnym. Najpierw jednak muszę zdać maturę i skończyć technikum. Z tego powodu rozważam między innymi rezygnację z walki w grudniu, choć taką już mam zaplanowaną. Opuściłem miesiąc szkolnych zajęć, więc muszę nadrobić zaległości w edukacji.