Karol, którego rodziców stać na opłacenie szkolnych obiadów, otrzymuje dużą porcję. Na talerzu jego kolegi kotlet jest o połowę mniejszy. Dlaczego? Bo jego posiłek sfinansowała opieka społeczna.
Na 150 obiadów 51 finansowanych jest przez opiekę społeczną, która na większe dofinansowanie nie ma pieniędzy. Rodzice też nie dopłacają do obiadów.
Bywało jeszcze gorzej. Przed wakacjami opieka społeczna płaciła tylko 1,90 zł. Za tę kwotę dzieci dostawały tylko zupę z wkładką lub pół drugiego dania, często bez surówki. Nie otrzymywały też deseru. Oburzeni byli rodzice. – Teraz jest lepiej. Dzieci jedzą to samo, tyle tylko, że nieco mniej mięsa. Jeżeli któreś z nich jest głodne może jeść zupę bez ograniczeń. Pieczywa też nie wydzielamy – mówi J. Nowosad.
Na mniejsze porcje obiadowe dla swoich dzieci skarżą się też rodzice uczniów ze szkoły w Rejowcu. – Tak traktowane są dzieci ludzi, których nie stać na wykupienie obiadu, a ich żywienie finansuje opieka społeczna – mówi anonimowo jedna z matek.
Koszt obiadu wynosi tam 2,30 zł dla uczniów z podstawówki i 2,60 zł dla gimnazjalistów. – Finansujemy obiady dla ponad 180 uczniów – mówi Teresa Hasiec, pracownik socjalny. – Płacimy 2,20 za obiad. Wszystkie porcje są takie same. Może maluchy dostają trochę mniej. Lepiej niech zjedzą wszystko, niż mają zostawić czy wyrzucić.
Pracownicy innych ośrodków pomocy twierdzili jednogłośnie, że pieniądze na dożywianie są. W Starym Brusie, jednej z biedniejszych gmin regionu spośród 254 posiłków, 214 finansuje opieka społeczna. Obiad kosztuje 1,50 zł. – Jest tanio, wszystko kupujemy od rolników – mówi Teresa Koszko, intendentka.
Tymczasem nauczyciele biją na alarm. Dzieci przychodzą głodne do szkoły. – W czasie lekcji z tego powodu zdarzają się zasłabnięcia – mówią.