Nasz Czytelnik opowiedział nam o kierowcy opla, który na trasie między Wólką Tarnowską a Wierzbicą zatrzymał się tylko po to,
- To, co zobaczyłem, bardzo mnie obruszyło, ale na dobrą sprawę nie wiedziałem jak mam zareagować - mówi Czytelnik.
- Ten człowiek wcale nie krępował się, że jest obserwowany. Dopiero kiedy się z nim zrównałem, odwrócił głowę.
Podobnych przykładów nie trzeba szukać poza miastem. Inny Czytelnik poprosił nas, byśmy zwrócili uwagę na przydrożny rów wzdłuż ul. Włodawskiej, na wysokości tamtejszej stacji paliw. Na długim odcinku jest zasłany foliowymi opakowaniami, butelkami po wódce i piwie oraz wszelkiego rodzaju innym paskudztwem. - Trochę śmieci mógł nawiać wiatr - mówi Józef Nestorowicz, który po sąsiedzku ma swój dom. - Większość jednak pozostawili ludzie. Po co się wozić z pustą butelką, skoro można cisnąć przez okno na pobocze?
Niektórzy z właścicieli posesji przy
ul. Włodawskiej, chyba dla polepszenia sobie samopoczucia sami wzięli się za porządki. W ten sposób wyręczają drogowców, do których należy utrzymywanie porządku w całym pasie drogowym. Tym niemniej należy oczekiwać,
że strażnicy miejscy w końcu zapukają
do zarządcy ul. Włodawskiej i przypomną mu o jego obowiązkach. Tak jak uczynili to w przypadku właścicieli terenów na tyłach osiedla "Koniczynka”. Po naszym artykule "Koniczynka na wysypisku” spowodowali, że z dnia na dzień znikły stamtąd hałdy śmieci. Problem w tym, że jakieś niewidzialne ręce znowu je tam podrzucają.
- Staramy się reagować na wszystkie sygnały o nieporządkach, w tym te prasowe - mówi Ryszard Bondyra, komendant Straży Miejskiej. - Nasi funkcjonariusze byli na "Koniczynce” już w dniu publikacji waszego artykułu. Administratorom terenów wyznaczyli ścisłe terminy na ich uporządkowanie. Dzięki temu, że ci się
do nich zastosowali, nie zostali ukarani. Niezwłocznie wyślę też strażników
na ul. Włodawską.