Pani Anna z Chełma przy drodze do Włodawy, kilka kilometrów obok Łowczy zwróciła uwagę na kilka krzaków barszczu Sosnowskiego. Mało tego, takie same krzaki wypatrzyła także w samym Chełmie na końcu ul. Lwowskiej.
Problem w tym, że barszcz Sosnowskiego jest groźny dla ludzi, a szczególnie dla dzieci. Powoduje pozostawiające blizny bolesne poparzenia. Najbardziej niebezpieczny jest podczas upałów kiedy w największym stopniu wydziela parzące substancje.
Jak na ironię barszcz Sosnowskiego w naszym kraju jest intruzem. Został do nas przywleczony do badań naukowych w latach 50-tych XX w. następnie w latach 60-tych zaczęliśmy go sprowadzać do celów rolniczych.
Wzorem gospodarki radzieckiej miał być on uprawiany na kiszonkę dla bydła. Z uwagi na zagrożenie dla ludzi szybko te uprawy zarzucono, ale też okazało się, że rośliny tej już nie sposób wyplenić.
– Barszcz Sosnowskiego jest już wszechobecny – mówi Wojciech Derlak, nauczyciel biologii w pierwszym chełmskim ogólniaku. – W naszym regionie najwięcej jest go na Wschodnim Roztoczu. Niestety mamy go i u siebie. Ostatnio widziałem go na działce kolegi w Kozie Gotówce.
– Tam, gdzie ta roślina może być groźna dla człowieka, powinna być usuwana – mówi Janusz Holuk, naczelnik chełmskiego Wydziału Spraw Terenowych Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Lublinie.
– Jeśli rośnie w pasie drogowym, to powinien ją unieszkodliwić administrator tej drogi. Jeśli w mieście, to miejskie służby. Jest to kwestią odpowiedzialności cywilnej. Takiej samej, jak w przypadku, kiedy ktoś złamie sobie nogę na nieodśnieżonym chodniku.