Mirosław Kuźmicz jest zbulwersowany. Bez jego zgody teren należący do wspólnoty mieszkaniowej, której prezesuje, rozjeżdżają obce samochody.
– Najbardziej trudno mi pogodzić się z tym, że ChSM nie uprzedził nas o swoich planach – mówi. – Przecież jakoś byśmy się dogadali. Oczywiście na ustalonych warunkach. Tymczasem nikt się nas o nic nie pytał, tylko wjechał na nasz plac ciężkim sprzętem, jak na swoje.
Poruszona poczynaniami ChSM jest także sąsiadka Kuźmicza. – Kiedy zwróciłem uwagę robotnikom, że niszczą nasz trawnik, mało nie rzucili się na mnie z pięściami – mówi. – A przecież ja tylko upomniałam się o swoje. W końcu jako członek wspólnoty mam prawo czuć się jej współgospodarzem.
Maciej Cieślak, wiceprezes ChSM ds. technicznych uważa, że problem już został zażegnany. – Pan Kuźmicz u mnie już był i doszliśmy do porozumienia – mówi. – Przyznaję, że rzeczywiście powinniśmy na piśmie powiadomić wspólnotę o naszych inwestycyjnych zamierzeniach. Obiecuję, że wyrządzone przez nasz szkody naprawimy. Już niedługo po zniszczeniach nie będzie ani śladu.
Cieślak zapewnia, że bardzo zależy mu na dobrosąsiedzkich stosunkach ze wspólnotami mieszkaniowymi. Dlatego też w przypadku wspólnoty "Pod klonami” nie ma nic przeciwko temu, aby jej członkowie korzystali z należącego do spółdzielni chodnika przy ul. Wileńskiej.
Nie wyobraża też sobie sytuacji, w której dzieci ze wspólnot miały by być przeganiane z nowego, spółdzielczego placu zabaw. – Plac wspólnoty został zniszczony jedynie na kilka tygodni – mówi. – Tymczasem nowe chodniki i plac zabaw posłużą wszystkim mieszkańcom przez wiele lat.