Niewielu chętnych zdecydowało się na udział w giełdzie podręczników. A szkoda. Skoro można mieć książki do szkoły za mniejszą cenę, po co przepłacać?
– Właśnie taką mieliśmy nadzieję – mówi pani Grabińska, która na giełdę przyszła z mężem i córeczką. – Niestety, książek do szóstej klasy tutaj nie znaleźliśmy.
Natalia, córka Grabińskich też rozłożyła swoje książki z piątej klasy. Niestety, z braku zainteresowania musiała zabrać je z powrotem do domu. A szkoda, bo wszystkie były w idealnym stanie.
– Nie tyle chodziło nam o zarobek na niepotrzebnych już książkach, ale aby pozbyć się ich z domu – dodaje Grabińska. – Nie mamy gdzie ich trzymać, a przecież komuś te podręczniki mogą się jeszcze przydać.
Pierwsze na giełdzie stawiły się Patrycja Bielak i Roksana Gil z Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 8.
– Na początek sprzedałyśmy podręcznik do biologii – mówi Patrycja. – Szkoda, że na giełdę przyszło tak mało ludzi. Miałybyśmy wtedy większy utarg.
Patrycja i Roksana zapewniają, że cały dochód ze sprzedaży podręczników chciały przeznaczyć na zakup książek do następnej klasy.
Rozczarowana była także Edyta Franarczyk, matka szóstoklasisty i drugoklasistki. – Na murkach nie znalazłam podręczników dla syna i córki – mówi. – A myślałam, że na placu zastanę tłumy. Wydawało mi się, że pomysł zorganizowania podręcznikowej giełdy w centrum miasta wzbudzi dużo większe zainteresowanie. Uważam, że na to zasługiwał.
Opinia pani Edyty umocniła nas w przekonaniu, że za rok powinniśmy znowu spróbować. Tym razem jednak zapewnimy giełdzie większą reklamę. Postaramy się też wzbogacić ją o elementy, które przyciągną nie tylko młodzież, ale i rodziców. Znajdziemy też sposób, aby dyrektorzy szkół byli w stanie skłonić wychowawców, aby ci przyprowadzili uczniów na plac. Na przykład w ramach jedynej w swoim rodzaju lekcji przedsiębiorczości.