Na przejściu granicznym w Dorohusku ruch ciężarowy został wstrzymany. Wszystko przez awarię centralnego serwera komputerowego na Ukrainie.
Mniej kulturalni kierowcy pozostawiają wszelakie papiery, puszki itp. gdzie popadnie. Przydrożny rów usiany jest takimi "niespodziankami”. -Zostanie po nich tylko smród, góry śmieci i popękany fundament domu - tłumaczy Kazimierz Skrok, sprzedawca w sklepie w Brzeźnie. - Ja nie mam pretensji do kierowców. W końcu to normalni ludzie i gdzieś muszą załatwić swoje potrzeby. Służby celne powinny wziąć odpowiedzialność za taką sytuację. W końcu to przez nich tu stoją.
Bliżej granicy jest trochę lepiej. Co kilka metrów stoi śmietniczka, a co kilkadziesiąt ubikacja. - Ktoś powinien to posprzątać - mówi Andrzej Zaroń, kierowca tira. - Co z tego, że przy granicy stoją śmietniki, jak dookoła nich walają się góry śmieci. Niektórzy tirowcy nie mają za grosz kultury.
Marzena Szopińska-Demczuk, wójt Gminy Dorohusk odsuwa problem od swojego urzędu. - Za czystość i warunki kierowców odpowiedzialna Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad - tłumaczy. - Oni powinni zadbać o śmietniczki i toalety, bo to ich droga.
- Zawsze, gdy przy granicy pojawiają się dłuższe kolejki, zwiększamy częstotliwość sprzątania - odpiera zarzuty Janusz Wójtowicz, dyrektor lubelskiego oddziału GDDKiA. - Lada dzień zajmiemy się gruntownymi porządkami na tej trasie. Na stałe nie możemy zainstalować śmietników, bo są one kradzione lub dewastowane.